GameJam jest to wydarzenie (konkurs) na którym spotykają się niezależni twórcy gier. Podczas jego trwania, projektanci mają za zadanie od zera stworzyć grę komputerową. Ile mają na to czasu? To zależy od organizatorów. Są GameJam-y jednodniowe, dwudniowe, tygodniowe, a nawet jednogodzinne.
Białostocki dżem wchodzi na rynek
Na zorganizowanie takiego wydarzenia w Białymstoku, wpadli studenci Wydziału Informatyki na Politechnice Białostockiej.
- W Polsce tzw. GameJamy rozwijają się bardzo dynamicznie - wyjaśnia Maciej Szczerba, jeden z organizatorów BialJam, - Jeździliśmy i oglądaliśmy jak robione jest to w Łodzi i w Krakowie. Głośne Jamy organizują też w Poznaniu czy Katowicach. Uznaliśmy, że przyszedł czas na Białystok. Zgłosiło się 36 uczestników co pokazuje, że zapotrzebowanie na tego typu konkurs jest duże.
Na białostockim konkursie tworzenia gier uczestnicy mają 48 godzin na wymyślenie, zaprojektowanie i stworzenie gry. Tworzyć można samemu lub w zespołach. Oceniać każdą produkcję będą pozostali projektanci. Wygra ta, która uzyska najwięcej punktów.
- Zasada jest w zasadzie jedna, w 48 godzin trzeba zrobić grę, która będzie grywalna, tzn. że ma być ukończona. - zdradza Maciek. - Poza tym nie narzucamy projektantom żadnych ram, ani gatunkowych, ani graficznych.
Żyje się tylko dwa razy
Każdy GameJam ma swoją myśl przewodnią, do której muszą odnosić się wszystkie gry. Na BialJam tematem jest #You Only Live Twice (Żyć można tylko dwa razy) - w skrócie #YOLT
- Myśl przewodnia nie jest po to aby twórców ograniczyć - przekonuje Łukasz Świderski, organizator BialJam. - Raczej chodzi nam o to, żeby nadać ich kreatywności jakiś kierunek. Gdyby nie było takiego tematu projektanci mogliby ponieść się radosnej twórczości i przez to nie ukończyć gry.
GameJam jest to wydarzenie (konkurs) na którym spotykają się niezależni twórcy gier. Podczas jego trwania, projektanci mają za zadanie od zera stworzyć grę komputerową w ograniczonym przedziale czasu.
Większość zespołów poszła w stronę dosłowności i swoją koncepcję gry oparła na - dwóch życiach bohatera. Każdy jednak ma swój sposób na podejście do tematu.
- W mojej grze platformowej, postać którą się poruszamy musi przejść plansze z punktu A do punktu B, droga jest jednak usiana przeszkodami, które w jakiś sposób trzeba ominąć lub pokonać. - opisuje swoją koncepcję Piotr Filipiak z Ostrołęki, studiujący na Politechnice Białostockiej, który swoją grę zaprojektował sam. - Żeby przejść dalej czasami trzeba poświęcić jedno życie, aby np. odblokować drzwi, a następnie odrodzić się w innym miejscu i pokonać je bez problemu. Staram się tak zaprojektować grę aby przeszkody były wymagającymi zagadkami logicznymi. Na tym opierać się ma cała grywalność programu.
Gościnny Białystok
Piotrek jest debiutantem, jeżeli chodzi o tworzenie gier. Przyjechał się sprawdzić. Na BialJam są jednak i tacy, którzy już próbowali swoich sił w podobnych konkursach.
- Zaczęło się od tego, że projektowanie gier nas bawi, jesteśmy tutaj hobbistycznie - zdradzają Łukasz i Krzysztof Siewiorek, bracia z Krakowa, którzy specjalnie przyjechali na BialJam. - Taki GameJam to świetna mobilizacja. Samemu nie zawsze się udaje zrealizować jakiś pomysł, a tutaj jest super motywacja. Masz 48-godzin i musisz skończyć to co zacząłeś. BialJam to pierwszy konkurs na którym ukończyliśmy grę i bardzo jesteśmy zadowoleni z końcowego wyniku. Sami byliśmy zaskoczeni jak płynnie nam szło.
Jak się okazało, doświadczenie z krakowskich konkursów zaprocentowało na BialJamie. Krzysiek i Łukasz wygrali rywalizację prezentując grę Marambili (co w języku Swahili znaczy dualność, dwoistość - przyp. red.). Założeniem rozgrywki było kierowanie dwoma bytami jednocześnie i uderzanie w odpowiednie figury na planszy w taki sposób, aby odblokować dostęp do następnego poziomu.
Drugie miejsce na BialJamie zajęli również goście. Krzysiek Pachulski i Dominik Zgutka z Politechniki Warszawskiej, napisali swoją grę we Flashu (środowisko programistyczne używane głównie przy projektowaniu animacji, czy gier przeglądarkowych) co wcale nie przeszkodziło im w zbudowaniu bogatej rozgrywki.
- Naszym założeniem głównym było skończyć pisać grę w 24 godziny, co nam się ostatecznie udało - opisywali jeszcze w sobotę. - Teraz skupiamy się na dopieszczaniu produkcji. Pracujemy nad jej wyglądem, dodajemy ficzery (nowe funkcje, dodatki - przyp.red.), chcemy żeby nasze NecroClassicism było jak najbardziej miodne.
Głowa pęka od pomysłów
Wszyscy uczestnicy zgodnie powtarzają, że aby ukończyć z sukcesem jakikolwiek Jam, nie można ponieść się ambicjom.
- Na początku każdy ma milion pomysłów na zbudowanie swojej gry, większość jest zbyt ambitnych. Trzeba nauczyć się odsiewać pomysły niemożliwe do zrealizowania. - przekonują Krzysiek i Dominik. - Białostocki Jam to w sumie pierwszy nasz konkurs, który nie skończył się porażką.
Jak trudnym zadaniem jest napisanie gry w 48 godzin, przekonali się studenci Wydziału Informatyki PB z zespołu DesuDesu. Wojtek Jaworowski, Mateusz Dobrzyński i Mateusz Chojnicki jeszcze w sobotę po południu pracowali nad grą z gatunku tower defense (gracz ma za zadanie bronić się przed nacierającymi wrogami, poprzez stawianie budynków obronnych). Projekt okazał się jednak zbyt ambitny. Tego samego dnia po godz. 18 podjęli decyzję o wywaleniu całego kodu do kosza i napisaniu nowej gry. Ryzyko się opłaciło, na niedzielnej prezentacji pokazali grę być może mało rozbudowaną, ale jak się okazało bardzo grywalną, a do tego skonstruowaną tak, że grać w nią mogą dwie osoby jednocześnie.
Dwa pierwsze miejsca nie trafiły do białostoczan. Nie znaczy to jednak, że nasi rodzimi projektanci nie mają się czym pochwalić. Wręcz przeciwnie. Każda gra przedstawiona na BialJam-ie była oryginalna i co najważniejsze grywalna.
- To duży sukces, że z 10 drużyn, które się zarejestrowały na BiaJam-ie rywalizację ukończyło, aż 9 - cieszyli się po konkursie organizatorzy.
- Na KrakJam-ie w Krakowie 50-60 procent uczestników kończy swoje projekty, no ale z drugiej strony tam startuje niekiedy ponad 100 zespołów - dodają Łukasz i Krzysiek Siewiorko.
Pierwszy BialJam już za nami. Na własne oczy mogliśmy się przekonać jak trudne jest projektowanie gier, nawet te hobbistyczne. Ta praca wymaga wielu wyrzeczeń i determinacji. Najlepiej świadczyć o tym mogą zaspane twarze wszystkich uczestników którzy w niedzielne popołudnie rozeszli się do domów.
“Bodyguard” lekiem na hejt?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?