Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

- Moje życie to muzyka, nie mam planu B. Poznajcie bliżej suwalczanina Pawła Swiernalisa, który wydał właśnie swoją trzecią płytę

Anna Gryza - Aneszko
Anna Gryza - Aneszko
Swiernalisa mogliśmy posłuchać podczas Odlotowych Suwałk. Suwalczanin coraz śmielej wkracza na polski rynek muzyczny
Swiernalisa mogliśmy posłuchać podczas Odlotowych Suwałk. Suwalczanin coraz śmielej wkracza na polski rynek muzyczny A. Gryza-Aneszko
Nieszablonowy, zdolny samouk - tak można powiedzieć o suwalczaninie Pawle Swiernalisie, który wydał ostatnio swój trzeci album Stoicki Niepokój. Piosenki SWIERNALISA, z osobistymi i szczerymi tekstami można było usłyszeć w Suwałkach podczas Air Show Odlotowe Suwałki.

Wokalista, autor tekstów, muzyk i kompozytor. Charyzmatyczny 34-latek swoją alternatywną muzyką trafia do coraz szerzej publiczności. Przygodę z muzyką rozpoczął w harcerstwie, od gry na gitarze. Pochodzi z Suwałk. Tu się urodził, dorastał, ukończył II Liceum Ogólnokształcące. Kilka lat spędził w Anglii. To tam wiele zrozumiał.

- W Anglii pisałem wiersze, teksty i marzyłem o tym, żeby grać muzykę. Po pół roku zrozumiałem, że jeśli chce się zająć muzyką, muszę to jednak robić w Polsce, gdyż piszę po polsku. Wróciłem i stworzyłem pierwszy zespół z Rafałem Jakubanisem. Szybko się on jednak rozpadł, ponieważ znowu wyjechałem do Anglii. Wtedy jeszcze bardziej poczułem, że znów chcę wrócić do swojej ojczyzny. I wróciłem - opowiada Paweł Swiernalis.

Niezrozumiany w swojej małej ojczyźnie

Nie zamieszkał jednak w rodzinnym mieście. Jak mówi, przez wiele lat brzydził się Suwałkami.

- Strasznie nie lubiłem Suwałk. Miałem z nimi związane praktycznie same złe wspomnienia. Byłem biedny, nikt mnie nie rozumiał, późno dojrzewałem. Myślałem tylko o tym, żeby szybko stąd wyjechać, stąd wyjazdy do Anglii - przyznaje.

Po powrocie z zagranicy zdecydował się zamieszkać w Poznaniu.

- Suwałki zacząłem doceniać po latach. Miasto się zmieniło, jest bardziej otwarte., Zawsze mi się kojarzyło, że tu muszę się z kimś bić jak mam inne buty, albo jak mam inną fryzurę. Absurdu i abstrakcji brakowało w tym mieście. Gdzieś od pięciu lat kocham tu przyjeżdżać. Odbudowałem moje relacje z mamą, do której miałem dużo zarzutów. A od tych kilku lat wiem, że to jest mama, którą kocham i która pozwoliła mi być tym kim jestem. Dziś czuję, że chcę tu się zestarzeć - uśmiecha się i dodaje, że najczęściej odwiedza mamę, gdy gra koncerty w rodzinnym mieście lub okolicy. - Odkąd mieszkam w Warszawie to zdecydowanie częściej tu przyjeżdżam. Jestem taką osobą, która nie lubi przyjeżdżać na święta, bo nie lubię świąt, nie lubię przyjeżdżać na dzień matki, więc przyjeżdżam wtedy, kiedy mam na to ochotę. Cały czas jednak do tego dojrzewam. Generalnie w Suwałkach zostało mi mało osób, więc trochę czuje się jak barbarzyńca w ogrodzie, a jednocześnie trochę zaczynam rozumieć to, że może była to jakaś moja maska, przez którą tego miasta nie lubiłem.

To właśnie w Poznaniu zaczęła się jego muzyczna przygoda.

- Na portalu gumtree znalazłem ogłoszenie o zespole, który szukał wokalisty, więc zgłosiłem się do nich. Był to zespół Twist the Beast, z którym grałem przez 1,5 roku. Gitarzysta, który był też liderem, wyrzucił mnie z tego zespołu. Uznał, że nie umiem śpiewać. Później okazało się, że on sam chce śpiewać, a nie robił tego lepiej ode mnie. Po tym wyrzuceniu z zespołu doszedłem do wniosku, że sam będę robił muzykę pod swoim nazwiskiem i z tego mnie nikt nie wyrzuci - opowiada.

Samouk SWIERNALIS

Paweł, mimo, że chciał, nigdy nie uczył się w szkole muzycznej.

- Zawsze chciałem iść do Państwowej Szkoły Muzycznej w Suwałkach, ale moja mama nigdy mnie tam nie wysłała. Z perspektywy czasu to się nawet cieszę z tego. Po szkołach muzycznych ma się różne doświadczenia, często te złe, więc sam się wszystkiego nauczyłem. W sumie dalej się uczę - to bardzo istotne. Jeśli spojrzeć z perspektywy muzyków z którymi gram, to tak naprawdę ja nie gram na niczym. Ale gdy patrzę z perspektywy songwritera i producenta, to gram na gitarze elektrycznej, na basie, na klawiszach, perkusji, na syntezatorach. No i śpiewam - wylicza.

Poznań okazał się miastem, w którym kariera Swiernalisa zaczęła nabierać tępa i barw. Powoli swoimi utworami docierał do publiczności i muzycznych krytyków. W 2016 roku wydał debiutancki albumu "DRAUMA". Z płyty pochodzą single "Sierść", "Chłopiec z papierosem" czy "Dzikie Palmy". Dzięki tym utworom Paweł został nominowany do koncertu debiutów na Festiwalu w Opolu. Ze względów polityczny odmówił jednak udziału w wydarzeniu.

Kolejna płyta ukazała się po czterech latach. "Psychiczny fitness" z szybkimi utworami zachwycił fanów artysty. Kilka tygodni temu ukazał się trzeci album Swiernalisa "Stoicki niepokój". Czuć w nim niestabilność i chaos, a w utworach odnajdziemy szczere wyznania o relacjach miłosnych czy poczuciu przywiązania do Polski.

W balladzie "Lalka" przyznaje, że "Chciałbym mieć lalkę, niech ktoś mnie pragnie, nie powie nigdy, że znowu wstydzi się mnie" , a w zupełnie innym gatunkowo utworze „0048” śpiewa " „Kocham cię biedną i nagą, bo ja cię kocham pomimo, a nie za (...) psychiatra już dawno stwierdził syndrom sztokholmski, ale obywatelstwo polskie”.

- Od dzieciaka słucham rapu, death metalu, disco polo, transu, techno, indie rocka. Wiadomo, że gdy gram jako Swiernalis to mam obrany jakiś azymut, ale interesuje mnie wiele rzeczy. Dlatego też mam na płycie balladę, utwór indie rockowy, hip-hopowy i chyba o to w tym wszystkim chodzi. Zajmuje to dużo czasu, ale wydaje mi się, że ludzie po tej trzeciej płycie trochę skumali, że po prostu robię różne rzeczy - przyznaje.

Brutalnie szczery

Suwalczanin nie lubi narzekania, jest człowiekiem zdystansowanym, jak mówi z dziwnym poczuciem humoru. Jak się go lubi to na zawsze. W utworach Pawła odnajdziemy szczere wyznania, które opowiadają o jego życiu. Ale każdy w jego twórczości niewątpliwie może odnaleźć cząstkę siebie.

- Kocham absurd i abstrakcję i moją misją w życiu jest chyba po prostu to, żeby ludzie patrzyli gdzieś tam w planety, a nie pod ziemię. Chcę, żeby chociaż na chwilę pomyśleli o tym, co normalnie nie miało wpaść im do mózgu, albo żeby na chwilę odetchnęli powietrzem, które nie jest tutejsze - tłumaczy.

Swiernalis to barwny ptak polskiej sceny. Sam odpowiada za swój oryginalny wizerunek. Na koncertach zawsze widzimy go w ciekawych stylizacjach. Uwielbia interakcję z publicznością.

- Jeżeli ktoś przychodzi na mój koncert to równie dobrze mógłby puścić sobie płytę w domu. Ale wydaje mi się, że przychodzi też popatrzeć na tego dziwnego typa, który trochę głupot pogada. Więc te przerwy między kawałkami na koncertach są dla mnie totalnie istotne. Ludzie przyszli, żeby mnie posłuchać, zadają pytania, ja na nie odpowiadam. Potem ja zadaję pytania, a oni odpowiadają. Nie ma nic piękniejszego - przyznaje z uśmiechem.

Z wykształcenia jest politologiem, chciał w życiu zajmować się fotografią, ale jednak stwierdził, że nie umie tego robić. Przez lata jeździł na deskorolce, dziś jego całym życiem jest muzyka.

Nie chce być przykładem

Mimo, że jest przykładem artysty z małego miasta, któremu udało się spełnić marzenia i odnaleźć się w chaosie muzycznego świata przyznaje skromnie, że na przykład to on się nie nadaje.

- Jest 100 muzyków, którzy próbują, jest 5, którym się udało, a tym 95 niestety nie. Nie chciałbym być dla nikogo idolem, bo nie czuję się na tyle wartościowym człowiekiem, który mógłby komuś dawać przykład. Nie jestem od tego. Nie uważam, że to jest dobre życie - jestem wiecznie zestresowany, nie mam kasy, moja mama przychodzi na koncert i cieszyć się tym, ale codziennie dzwoni i pyta "Paweł, a kiedy jakaś praca". To jest trudna droga, niemniej jeżeli ktoś pójdzie nią to to warto być przede wszystkim zgodnym samemu ze sobą.

Swiernalis idzie własną, nie zawsze łatwą drogą. Jest nieszablonowy, trudno odgadnąć czym zaskoczy przy kolejnych utworach. Artysta przyznaje, że muzyka to ciężki kawałek chleba.

- Na początku najtrudniejsze było niezrozumienie najbliższych, że chcę żyć muzyką, brak pieniędzy i to, że idziesz swoją drogą. Jestem artystą alternatywnym co oznacza, że nie robię piosenek jak Daria Zawiałow czy Dawid Podsiadło. Moje utwory nie trafią do każdego. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest kroczenie swoją drogą. Jak idziesz za kimś to wiesz, że dojdziesz tam gdzie on, ale jak idziesz sam to nie wiesz czy za chwilę się nie wywrócisz. Najtrudniejsze jest samozaparcie, U mnie jest łatwiej bo nie mam planu B - nie mam mieszkania, nie mam większej rodziny. Żyję muzyką. Z dnia na dzień - urywa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na augustow.naszemiasto.pl Nasze Miasto