Wypadek na Włościańskiej w Białymstoku. Pijani Białorusini dachowali dacią na osiedlu (zdjęcia)

- Usłyszałem pisk opon, a potem olbrzymi huk. Auto leżało na dachu, a wewnątrz znajdowały się dwie osoby. Ruszyliśmy im z pomocą - opisuje świadek nocnego wypadku.

W niedzielę, o godz. 22.34, na ulicy Włościańskiej w Białymstoku jadąca z dużą prędkością dacia nagle przewróciła się na bok i dachowała ścinając drewniany słup telefoniczny i taranując trzy przęsła ogrodzenia pobliskiej posesji. Z pobliskich domów wybiegli ludzie, którzy przewrócili auto na bok, aby wydostać uwięzione w nim osoby.

- To byli młodzi mężczyźni. Jeden nieprzytomny. Obaj byli przypięci pasami bezpieczeństwa. Temu młodszemu odpięliśmy pas i wyciągnęliśmy go na zewnątrz. Był przytomny, ale w szoku. Twierdził, że nie jechał tym samochodem, tylko przechodził obok. Czuć było od niego alkohol - opowiada nasz Czytelnik.

Jeden z policjantów, którzy przybyli na miejsce przeciął nożem pasy nieprzytomnego kierowcy. Mężczyznę wyciągnięto z samochodu i położono na ulicy. Żył, ale nie było z nim kontaktu.

Jak informuje dyżurny Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku na miejsce wysłano dwa zastępy straży pożarnej, które zabezpieczyły miejsce wypadku.

- Zespół ratownictwa medycznego zabrał tego nieprzytomnego mężczyznę - opowiada nasz Czytelnik. - Drugi natomiast nie chciał jechać do szpitala. Prawdopodobnie odwieźli go sami policjanci.

Jak się okazało fukncjonariusze znaleźli przy nim niewielką ilość narkotyków.

- Obaj mężczyźni biorący udział w wypadku to obywatele Białorusi - dodaje Katarzyna Molska-Zarzecka, oficer prasowy KMP w Białymstoku. - Przyczyną wypadku było prawdopodobnie niedostosowanie przez kierowcę prędkości do warunków panujących na drodze.

Z uwagi na to, że był on nieprzytomny, została pobrana od niego krew w celu sprawdzenia, czy nie znajdował się on pod wpływem alkoholu lub narkotyków w momencie wypadku.

Przeczytaj też:
Rogowo. Wypadek audi a6. Samochód wjechał w dom (zdjęcia)