MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Ucieczka od nadzoru

Marzena Szwaczko
Alternatywy nie ma - wojewoda twardo mówi "nie" inwestorom strategicznym. - Jeśli prywatyzacja, to z udziałem pracowników - niezmiennie powtarza Jan Dobrzyński.

Alternatywy nie ma - wojewoda twardo mówi "nie" inwestorom strategicznym. - Jeśli prywatyzacja, to z udziałem pracowników - niezmiennie powtarza Jan Dobrzyński.
Wszystko to zgodne jest z polityką PiS, które zamiast prywatyzować, woli komercjalizować przedsiębiorstwa (czyli przekształcać je w jednoosobowe spółki ze stuprocentowym udziałem skarbu państwa). W sytuacji przedsiębiorstw i ich załóg zabieg taki nic nie zmienia, a jedynie umożliwia państwu nadzór nad majątkiem spółek. Politycy próbują utrzymywać firmy w rękach państwa także z przyczyny bardzo prozaicznej - dzięki temu mogą obsadzać w nich swoich ludzi. Nic dziwnego, że pracownikom komercjalizacja się nie uśmiecha.
- To tylko strata czasu i ryzyko - mówi pracownik jednego z państwowych PKS-ów. - Niby jest się spółką akcyjną, ale nie jest ona prywatna. Takie skomercjalizowane przedsiębiorstwo skarb państwa może sprzedać komu chce i za ile chce, nie pytając załogi o zdanie.

Ostatni dzwonek

A jest to wizja coraz bardziej realna. W połowie maja została przyjęta znowelizowana ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw. Nowe przepisy przewidują m.in. powszechną komercjalizację państwowych firm do końca czerwca przyszłego roku.
- Do tego czasu wszystkie takie firmy muszą złożyć do wojewody wniosek o komercjalizację, chyba że załogi chcą wziąć je w leasing pracowniczy. To ostatni dzwonek by podjąć decyzję - mówi Antoni Stokowski, dyrektor wydziału przekształceń własnościowych i skarbu państwa w Podlaskim Urzędzie Wojewódzkim.

Ryzyko odstrasza

Wojewodzie podlaskiemu podlegają obecnie 22 przedsiębiorstwa. Pracownicy większości z nich nie zdecydowali się na leasing pracowniczy - głównie z obawy przed ryzykiem biznesowym i z powodu braku pieniędzy. Poza tym, by w ogóle o przekształceniach była mowa, firmy te muszą mieć opracowane tzw. analizy przedprywatyzacyjne. A takie analizy mają tylko przedsiębiorstwa drogowo-mostowe (w Białymstoku, Sokółce i Siemiatyczach), hajnowski Hamech i PKS-y.
- Pracownicy Hamechu, którzy przymierzali się do spółki pracowniczej, ostatecznie zrezygnowali z tego pomysłu, bo nie zdołali zebrać odpowiednich funduszy. Podobnie było z przedsiębiorstwami drogowo-mostowymi. Realną szansę na prywatyzację z udziałem załogi ma na razie tylko jedno przedsiębiorstwo - białostocki Budomost, który jest na etapie negocjacji z właścicielem - mówi Stokowski.

PKS-y zastanawiają się

A czas nagli. Zdają sobie z tego sprawę pracownicy trzech podlaskich PKS-ów - w
Łomży, Siemiatyczach i Zambrowie. Sprawa ich prywatyzacji stanęła na ostrzu noża w maju ubiegłego roku, kiedy to zakładowi związkowcy zastrajkowali przeciw sprzedaży przedsiębiorstw szwedzkiemu gigantowi transportowemu - firmie Connex. Nie podobał im się proponowany przez inwestora pakiet socjalny. Po strajku zorganizowali referendum, w którym zdecydowanie wypowiedzieli się przeciwko prywatyzacji z udziałem Conneksu. Ówczesny wojewoda uszanował wolę załogi. Teraz jednak temat powrócił.
- Musimy podjąć ostateczną decyzję: albo komercjalizacja, albo leasing pracowniczy - powiedział "Porannemu" Henryk Jurkowski przewodniczący zakładowej "S" w łomżyńskim PKS-ie. - Dlatego pod koniec czerwca zorganizujemy referendum, w którym zapytamy załogę, za jaką ścieżką prywatyzacji się opowiada.

Spółka i co dalej?

Związkowcy zdają sobie sprawę, że utworzenie spółki pracowniczej nie jest sprawą prostą.
- Najpierw trzeba zrobić audyt, by oszacować wartość przedsiębiorstwa (obecnie łomżyński PKS wyceniany jest na około 6,6 mln zł - przyp. red.). Potem należy zrobić rozeznanie - kto i ile jest w stanie zapłacić - mówi Jurkowski.
- Przedsiębiorstwo, które ma przejąć spółka pracownicza, musi wykazywać zyski. Musi też rokować, że - już po prywatyzacji - będzie nadal generować te zyski i będzie w stanie spłacać raty - ostrzega Stokowski.
To jednak nie zniechęca związkowców. Na wyniki referendum w Łomży czekają też PKS-y w Zambrowie i Siemiatyczach. - Najlepiej gdybyśmy razem szli w jednym kierunku - mówi Jerzy Kuśmierz z zakładowej "S" w PKS Siemiatycze. - Szkoda, by ten majątek za bezcen kupił jakiś niepewny inwestor. Spółka akcyjna z większościowym udziałem skarbu państwa też nie jest dobrym wyjściem, bo za rok resort nas sprzeda, nie pytając o zdanie. Ale decyzję podejmie załoga. Na razie czekamy na rozwój sytuacji w Łomży.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polska kadra w ośrodku w Hanowerze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto