To była noc z 6 na 7 września. Dwóch funkcjonariuszy białostockiej prewencji kontrolowało właśnie zaplecze sklepu "Non stop". To wtedy właśnie wyczuli zapach spalenizny. Okazało się, że w mieszkaniu numer 5 wybuchł pożar. Ale ani mieszkające tam 57-letnia Anna G, ani jej konkubent, który tego wieczora ją odwiedził - niczego nie zauważyli. Anna G. zapaliła zaś świeczkę, ponieważ w jej mieszkaniu nie było prądu.
Policjanci od razu wyprowadzili z zagrożonego domu czternaście osób, w tym matkę z dziesięciomiesięcznym dzieckim. Na szczęście, ogień zauważyli na tyle szybko, że nikomu nic się nie stało.
Od początku jedynymi podejrzanymi w tej sprawie była Anna G. i jej przyjaciel. Jednak kobieta cała winę wzięła na siebie, postępowanie wobec mężczyzny prokuratura musiała umorzyć.
Ona sama nie miała jednak szansy uniknąć odpowiedzialności. Biegły z zakresu pożarnictwa jednoznacznie stwierdził, że pożar i zagrożenie mieszkańców tej kamienicy spowodowała jedna świeczka zapalona w lokalu numer 5.
Już wkrótce Anna G,. odpowie przed białostockim sądem rejonowym. Za narażenie swoich sąsiadów na niebezpieczeństwo może jej grozić nawet do ośmiu lat więzienia.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?