Tajemnica hali nr 1

- Nie udzielę pani w tej sprawie żadnych informacji. Za dwa, trzy dni zwołamy na ten temat konferencję prasową - oświadczył nam wczoraj wymijająco Grzegorz Słyszyk, pełnomocnik Zarządu MTK.
Mecenas Słyszyk był przewodniczącym zebrania, podczas którego poinformowano uczestników Zgromadzenia Wspólników o niewyjaśnionej ciągle sprawie dachu pawilonu numer 1. Słyszyk sam o niej mówił zgromadzonym. Musi więc pamiętać szczegóły, bo problem ciągnął się za spółką przez jakiś czas. Kto wie, czy nie do sobotniej tragedii?!

Śnieg już zagrażał

W protokole ze Zgromadzenia Wspólników jednoznacznie zapisano: "Bezpośrednią przyczyną tego (uszkodzenia) było zaleganie śniegu". Firma ubezpieczeniowa odmówiła w 2002 roku Targom wypłaty odszkodowania za uszkodzony dach. Uznała bowiem, że winę za szkodę ponosi spółka MTK "poprzez dopuszczenie do zalegania śniegu".
Na tym jednak nie skończył się problem. Jak wynika z dokumentów spółki, naprawę zlecono firmie, która była na skraju bankructwa, co w przyszłości praktycznie uniemożliwiało egzekwowanie odpowiedzialności z tytułu gwarancji lub rękojmi za wykonane prace. Firma dokonała cesji faktur na inne podmioty.

Jak naprawiali halę

Halę wzniosło w latach 1999-2000 Mysłowickie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego MPBP "Przemysłobud". Na jej stronie internetowej jest już tylko adnotacja o tym, że akta osobowe byłych pracowników trafiły do archiwum. Zdaniem Jana Hoppe, który był wówczas prezesem Międzynarodowych Targów Katowickich, poprawienie dachu hali numer 1, w tym wzmocnienie konstrukcji, zlecono wykonawcy, czyli "Przemysłobudowi" w ramach gwarancji.
Czy to prawda? Nie wiadomo. Mecenas Szłyszyk milczy, a mysłowickiej firmy szukać teraz można w polu.
Jan Hoppe, były prezes MTK twierdzi, że roboty wykonano zgodnie z prawem. Nie mogło być inaczej, ale nie będzie się na ten temat wypowiadał. Jego zdaniem wzmocniono konstrukcję zgodnie z zaleceniami. Odmawia odpowiedzi na pytanie: na czym polegało to "uszkodzenie dachu z powodu zalegania śniegu". Z oficjalnych dokumentów Międzynarodowych Targów Katowickich wynika, że sama spółka poczyniła jakieś ustalenia (oparła się m.in. na wyjaśnieniach Jana Hoppe) i wyszło, że osobą odpowiedzialną za tzw. "sprawę
dachu" jest były wiceprezes Tadeusz Burzec. "To wszystko będzie podlegało ocenie niezawisłego sądu, gdyż sprawa zostanie skierowana na drogę postępowania sądowego. Chodzi o kwotę 330.000 zł" - wynika z protokołu Zgromadzenia Wspólników z 21 maja 2003 roku.

Pod sąd?

Jan Hoppe twierdzi, że nic o procesie nie wie i raczej sprawa do sądu nie trafiła. Tadeusza Burzca nie możemy spytać, gdyż jest zagranicą. Telefon milczy. Mecenas Słyszyk odmawia odpowiedzi.
Zarząd MTK, pytany podczas oficjalnej konferencji o firmę, która ją projektowała, odmówił odpowiedzi, tłumacząc to zawiłością sprawy. Jak nam powiedział Jan Hoppe, projektem zajęła się firma Decorum 3, ale nie miała uprawnień na realizację wszystkich projektów, więc zlecała je innym.
- Właściciel firmy nie należy do naszej izby, gdyż nie jest architektem - mówi Michał Buszek, szef Śląskiej Okręgowej Izby Architektów.
Dlaczego rok po oddaniu inwestycji były już tak poważne kłopoty z dachem, pewnie dowiedzą się śledczy, który badają teraz przyczyny tragicznej katastrofy budowlanej.
Hoppe i Burzec zbudowali halę o pow. 10.000 m kw. tuż przed sprzedażą większości swoich udziałów zagranicznemu inwestorowi - Expocentres Eastern Europe Limited (EEEL). Zwiększyli w ten sposób majątek spółki. Mniejszościowe udziały zachowała gmina Katowice, katowicki "Spodek" oraz skarb państwa. Przedstawiciele tych wspólników obecni byli na zgromadzeniu, podczas którego nie udzielono absolutorium poprzednim prezesom - Hoppemu i Burzcowi - i rozmawiano o uszkodzonym dachu hali wystawienniczej nr 1.