Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podhale: pomógł bezdomnemu, a ten w zamian go pobił i okradł

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Jan Kania, 81-letni góral z Podczerwonego w gminie Czarny Dunajec, już wie, że pomagając obcym, trzeba bardzo uważać. Nie wiadomo, na kogo się trafi. - Człowiek był głodny. Ja wiem, co to znaczy czuć głód. Więc pomogłem. W zamian prawie mnie zabił. Ukradł mi niemal 8 tys. dolarów i 4 tys. złotych - mówi starszy mężczyzna, który boi się teraz otwierać drzwi obcym.

Dobry Samarytanin

Choć od napadu minęły niemal trzy tygodnie, na głowie pana Jana wciąż widać ślady pobicia. Na czole ma bowiem założone szwy. - To była rana od uderzeń butelką. Bo tak mnie ten drań bił. Goi się powoli, ale cały czas mam zawroty głowy. Muszę brać lekarstwa - mówi pan Jan.

Mężczyzna, gdy wspomina 34-letniego Pawła G., przeklina pod nosem. Bo zlitował się nad człowiekiem, czego omal nie przypłacił życiem.

Wszystko zaczęło się od spotkania G. w Czarnym Dunajcu.

- Pojechałem tam popłacić sobie rachunki i załatwić urzędowe sprawy. Gdy wychodziłem z urzędu, zobaczyłem go. Był brudny, zarośnięty, śmierdzący. Wyglądał jak dziad - mówi góral.

Gdy 81-latek wracał do domu, na przystanku spotkał znów 34-latka. - Mówił, że jedzie do jednego bacy w Witowie, który ma dużo krów, owiec i kóz. Że miał tam juhasić. Ale, że nie ma grosza przy duszy, że jest głody, od dwóch dni nic nie jadł. I że spał od 1,5 miesiąca pod mostem w Czarnym Dunajcu. Pytał się mnie, czy bym mu na bilet nie dał - mówi dziadek z Podczerwonego. A że - jak mówi pan Jan - w życiu poczuł, co to znaczy być głodnym, zaprosił go do domu.

- Uwarzyłem mu jajecznicy. Zrobiłem herbatę. Wykąpał się. Dałem mu skarpetki, majtki, koszulkę. Bo te, co miał, śmierdziały jak fiks - mówi mężczyzna. Dał mu także na bilet autobusowy. - I parę złotych na jedzenie. Nie pojechał do Witowa, ale do Czarnego Dunajca, gdzie miał też upatrzoną robotę. Jakieś ogrodzenie miał robić - mówi 81-latek.

Góral nawet zdecydował się udzielić 34-latkowi noclegu. Bo w domu mieszka sam (jego najbliższa rodzina mieszka w Stanach oraz po sąsiedzku). Choć młody mężczyzna jeździł do Dunajca kilka razy, nigdy nie wrócił z informacją, że znalazł robotę. Cały czas za to dopraszał się dziadka, żeby mu dał ze stówkę.

Rzucił się na 81-latka

- Po kolejnym wyjeździe z Czarnego Dunajca wrócił tu z piwem. Wypił je przy mnie duszkiem. Potem poszedł do szopy, żeby niby obejrzeć maszyny rolnicze. Tam znalazł butelkę. Wrócił z nią za pazuchą. I nagle uderzył mnie nią w głowę - wspomina napad 81-latek. Potem mężczyzna rzucił się na niego. Okładał flaszką po głowie, przyduszał poduszką. - Krzyczałem: Co mi robisz, dlaczego mnie bijesz? Wołałem: Pomocy. Myślałem, że już po mnie - mówi. A 34-latek tylko krzyczał: Jak mi nie dasz pieniędzy, zabiję cię.

Gdy starszy człowiek stracił przytomność, napastnik splądrował pokój, w którym mieszka 81-latek. Gdy nic nie znalazł, przeszedł do pozostałych pokoi. Tak odkrył w szafie z ubraniami schowane pliki banknotów 100-dolarowych i złotówki.

- Tego było ponad 7 tys. dolarów i 4 tys. zł - mówi dziadek. - Ukradł mi wszystko i uciekł.

Gdy pan Jan się ocknął, był cały zakrwawiony.

- Pościel, którą mnie dusił, była czerwona. Zamknął mnie w domu od środka, więc musiałem wyjść na zewnątrz oknem. Wtedy zaalarmowałem sąsiadów - opowiada.

Do Podczerwonego przyjechała policja i karetka pogotowia. 81-latek został zabrany do szpitala w Nowym Targu. Tam lekarze zeszyli mu rany na głowie. Potem został przewieziony do Podczerwonego.

Siedzi teraz już w pace

Po napadzie 34-latek przepadł jak kamień w wodę. Policji jednak szybko udało się go namierzyć. Okazało się, że pojechał do Czarnego Dunajca, gdzie w kantorze wymienił część pieniędzy. Ruszył na zakupy. Chciał wyjechać z Czarnego Dunacja. Ale nie zdążył.

- Mężczyzna został zatrzymany i tymczasowo aresztowany na dwa miesiące - mówi Anastazja Huzior, prokurator z Nowego Targu. - Przyznał się do kradzieży pieniędzy, ale twierdził, że nie pobił tego pana. Dodał także, że ukradł mniej pieniędzy, niż ich właściciel twierdzi.

Prokuratorka dodaje, że mężczyzna już wcześniej miał zatargi z prawem. M.in. był skazany za jazdę po pijanemu, a także za niepłacenie alimentów. 34-latek żyje bowiem ze swoją żoną w separacji. Nie umiał jednak wyjaśnić, dlaczego napadł na dziadka, który wcześniej wyciągnął do niego pomocną dłoń.

Mężczyzna usłyszał zarzut rozboju, za co grozi mu od dwóch do 12 lat więzienia. Przebywa w Zakładzie Karnym w Nowym Sączu.

Policji udało się odzyskać część skradzionych pieniędzy. Na razie są one przetrzymywane w depozycie. - Mam nadzieję, że niedługo uda mi się je odzyskać - dodaje Jan Kania.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na zakopane.naszemiasto.pl Nasze Miasto