Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

MotoMikołaje 2016. Damian Jackowski: Prezenty to tylko miły dodatek [ROZMOWA, ZDJĘCIA]

Kamila Kalinowska
Białostoccy motocykliści już od 2013 r. organizują zbiórki pieniędzy i darów na rzecz podopiecznych z Domu Dziecka w Supraślu. W tym roku po raz pierwszy wspomogą także placówkę w Białymstoku przy ul. 11 Listopada. O przebiegu tegorocznej akcji, poprzednich edycjach i radości z pomagania opowiada Damian Jackowski, główny organizator i twórca akcji MotoMikołaje w Białymstoku.

26 i 27 listopada, w ramach kolejnej odsłony akcji MotoMikołaje będziecie organizować zbiórkę pieniędzy i darów w trzech białostockich galeriach.
- Tak, będziemy kwestować w galerii Alfa przy ulicy Świętojańskiej, Auchan przy Hetmańskiej oraz Outlet Center Białystok przy ul. Narodowych Sił Zbrojnych. Z chęcią odpowiemy na pytania osób, które w tych dniach przyjdą na zakupy, podzielimy się wrażeniami z motocyklowych przygód. Zbiórka będzie trwać od godz. 9 do 21. Można przynosić słodycze, zabawki, książki, artykuły chemiczne, np. żele pod prysznic, dezodoranty. Trwa też już zbiórka w internecie, każdy może wpłacać jakąkolwiek sumę, nieważne, czy to 50 zł, czy 1 zł. Konto, na które można dokonywać wpłat jest podane na naszej stronie internetowej. Organizujemy też licytacje na naszym profilu FB "MotoMikołaje Białystok", można już kupić m. in. kubki, koszulki, kupony do studia urody, do studia tatuażu, na strzelnicę. Wszystkie pieniądze, jakie zbierzemy, w całości trafią do domów dziecka.

- W galeriach w ramach akcji odbędą się również pokazy motocykli. Co to będą za maszyny?
- W Outlecie swoje motocykle wystawi BMW, nasz partner. Prawdopodobnie będą to motocykle typowe do jazdy szosowej, nowe, takie które aktualnie mają w salonie. Tego typu sprzęty można spotkać na co dzień na ulicach. W Auchan staną nasze motocykle, sztabowe, którymi sami się poruszamy. Będą to maszyny turystyczne, a więc dosyć duże, o pojemności 1300 cm sześc. czyli tzw. waga ciężka. Mają one wiele dodatkowych funkcji, udogodnień, będzie na co popatrzeć. W Alfie pojawią się motocykle retro, zabytkowe. Jeszcze wybieramy modele, które ukażą się w tej galerii. Nie kierujemy się konkretnymi latami, z jakich pochodzą dane marki, chcemy po prostu pokazać takie, które mogą zrobić największe wrażenie na widzach.

- Główna impreza całego przedsięwzięcia odbędzie się 3 grudnia.

- Spotykamy się o godz. 9 w Moto Pubie przy ul. Młynowej. Tam przygotujemy poczęstunek, kawę, herbatę, ciasta, ciasteczka, będzie to tzw. "Śniadanie Mikołaja". 3 i 4 grudnia w pobliżu odbędzie się targ przedświąteczny, będzie można kupić regionalne dania, ręcznie wykonane ozdoby. Otworzy się też kilka foodtrucków. Więc nasze imprezy będą tak jakby połączone. Pod Moto Pubem będziemy od 9 do 11. Mamy nadzieję, że pogoda dopisze i każdy będzie mógł obejrzeć nasze przystrojone motocykle. To stały element akcji, co roku przebieramy nasze maszyny. O godz. 11 wyjeżdżamy spod lokalu do pierwszego domu dziecka, czyli placówki przy ul. 11 Listopada w Białymstoku. Spędzimy tam mniej więcej godzinę, porozmawiamy z dziećmi i przekażemy prezenty. Stamtąd wyruszymy w drogę do Supraśla, do tamtejszego domu dziecka. Spotkamy się tam z burmistrzem, a następnie wspólnie z nim lub z przekazanym przez niego prezentem udamy się do dzieciaków. Dzieci z supraskiego przedszkola również przygotowują upominek, więc odbierzemy od nich podarunki, ewentualnie zabierzemy dzieci ze sobą. Zorganizowaliśmy catering, więc podczas pobytu w domu dziecka rozpalimy ognisko, zjemy kiełbaski, będzie też bigos. Spędzimy z dziećmi miło czas i około godz. 14 będziemy już wracać do Białegostoku.

- Którędy przejedzie parada MotoMikołajów?
- Rozpoczynamy na ul. Młynowej, następnie skręcamy w ul. św. Anny, wyjeżdżamy na ul. Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, później skręcamy w Zwierzyniecką, stamtąd w 11 Listopada. Tam udajemy się do Domu Dziecka nr 2. Po opuszczeniu go około godz. 12 będziemy jechać ponownie ul. Zwierzyniecką, następnie św. Ojca Pio, Miłosza, Branickiego, al. Piłsudskiego, ul. Sienkiewicza, Wasilkowską, Raginisa i Supraślską. Po przybyciu do Supraśla zrobimy kółeczko ulicami Piłsudskiego, Nowy Świat, Cieliczańską i 3 Maja. I zajedziemy do Domu Dziecka przy ul. Piłsudskiego.

- Kto może wziąć udział w paradzie? Są jakieś określone wymagania?
- To parada motocyklowa, więc przede wszystkim tego rodzaju pojazdy. Wiadomo jednak, że warunki pogodowe mogą okazać się niekorzystne, może być niebezpiecznie na jezdniach, więc możliwe, że będzie to parada motocyklowo-samochodowa. Współpracujemy z klubami typu BMW, Audi, Volkswagen, które również pomagają przy organizacji akcji, więc pojawią się razem z nami na drodze. Na pewno na początku kolumny będą jechać motocykle, a za nimi cała reszta pojazdów. Impreza jest otwarta, ale zachęcamy przede wszystkim do udziału w paradzie chętnych motocyklistów, którzy pojawią się na swoich specjalnie przystrojonych maszynach. Elementem obowiązkowym jest założenie stroju Mikołaja, to istota całej akcji, wtedy nie byłoby MotoMikołajów, bez tego nie ma zabawy. Chodzi o to, żeby nie przybrało to takiej formy, że wszyscy przyjdą w strojach Mikołajów, a nikt nie będzie mieć motocykla, trudno wtedy o udział w paradzie (śmiech). Jednak nie trzymamy się sztywno schematu. Może być sytuacja, że ktoś przyjedzie samochodem ze względu na niezbyt dobre warunki na drodze. Nie każdy też czuje się na siłach prowadzić wtedy jednoślad, sama temperatura, powiedzmy 4-5 stopni, już wyklucza niektóre motocykle z obiegu. Przejazd będzie przebiegać z niewielką prędkością, będzie zabezpieczony przez policję, więc osoby również z mniejszym doświadczeniem powinny sobie poradzić.

- Ilu uczestników podróży do domów dziecka spodziewa się pan w tym roku?
- Wszystko zależy od pogody. Jeśli będzie ciepło, w granicach 10 stopni, to spodziewam się od 150 do 200 osób, oczywiście motocyklistów. W przypadku gorszej aury na pewno wzrośnie liczba jadących autami. Podczas pierwszej edycji w 2013 r. było 30-40 osób i jeden motocykl. Było wtedy pełno śniegu. Druga edycja to już 100 uczestników i 20 motocykli. Rok temu pojawiło się już 150 osób z setką motocykli.

- Początki akcji na pewno były skromne.
- Pierwsza edycja to był taki spontan. Zaczęło się niewinnie, od pewnego weekendowego popołudniowego spotkania w Moto Pubie. Razem z Pawłem Prokopowskim, który od początku razem ze mną jest zaangażowany w akcję, stwierdziliśmy, że warto zrobić coś ciekawego. Może MotoMikołaje? I tak to się zaczęło. W miesiąc zrobiliśmy fajną imprezę, która mimo naszych obaw jednak wypaliła. To był ekstremalny wyczyn, bo działaliśmy tylko w dwójkę. Z czasem zaczęli kontaktować się z nami nasi znajomi, którzy nam pomogli. Druga edycja była już większym przedsięwzięciem, powiększyliśmy sztab o osoby współpracujące z nami podczas pierwszej. W takim składzie jesteśmy praktycznie od początku, jest nas obecnie 10. Wśród nas są i kobiety i mężczyźni. To osoby związane z mediami, handlem, które mają doświadczenie w organizowaniu różnego rodzaju imprez, mamy też na pokładzie prawnika.

- Być może za kilka lat białostocka odsłona ogólnopolskiej akcji MotoMikołaje osiągnie rozmiary trójmiejskiej imprezy. To właśnie tam zimą 2003 r. rozpoczęło się pomaganie potrzebującym przez motocyklistów. Przy pierwszej akcji pracowało tam dziewięć osób, zdołano zebrać środki tylko na zakup cukierków, które w centrum miast rozdano mieszkańcom. W zeszłorocznej paradzie wzięło tam udział już około 2,5 tys. maszyn - motocykli, skuterów, motorowerów i quadów. Udało się zebrać aż 125 tys. zł.
- To największa taka impreza w Polsce. Trzeba jednak przyznać, że są to praktycznie trzy miasta, mieszka tam więcej ludzi niż w Białymstoku, motocyklistów również jest tam więcej. Sprzyja im też pogoda, w grudniu jest tam na pewno przyjemniej niż u nas. Ale nasza akcja z roku na rok się rozrasta. Na przestrzeni lat widać postęp. Przybywa ludzi, a wydaje mi się, że jak ktoś raz przyjedzie na tę imprezę, to pojawi się i na kolejnych. Może za jakiś czas osiągniemy poziom imprezy wielkoformatowej w centrum miasta, czy ewentualnie w Supraślu. Mamy już zapewnienie, że gdybyśmy chcieli to możemy zorganizować większą uroczystość w supraskim amfiteatrze. Na razie jednak to za duże wyzwanie. Każdy z nas pracuje, nie mamy też doświadczenia w robieniu masowych imprez. Dużego eventu nie da się przeprowadzić bez kosztów. Jeżeli wszystkie środki, jakie zbierzemy na prezenty dla dzieci, utniemy o 30-40 proc. żeby pokryć koszty organizacji większej imprezy, to lepiej chyba przeznaczyć te pieniądze na porządniejsze paczki dla dzieci. Chyba że znalazłyby się osoby dobrej woli, które chciałyby nam pomóc, bo zaznaczam, że wszystko robimy charytatywnie. Minusem jest to, że mimo ogromnych chęci, a przez niekorzystną pogodę, nie możemy do nas ściągnąć tylu motocyklistów z okolic Białegostoku, ilu byśmy chcieli - np. Bielska Podlaskiego, Hajnówki, Augustowa. Mamy z nimi kontakt, wspierają naszą akcję. Niestety, jak to w grudniu, przeszkodę stanowi aura. Przejazd motocyklem 100 km o godz. 7 czy 8 przy minusowej temperaturze to jest naprawdę wyczyn. Powrót wieczorem też boli. Jednak w tym roku wybierają się do nas ludzie z Warszawy. Jeżeli przyjadą motocyklami to będę ich podziwiał, dostaną jakieś specjalne podziękowania (śmiech). Są to nasi znajomi, którzy usłyszeli o akcji, zostali przez nas zaproszeni, zadeklarowali przybycie, a też nam pomagają. Oni także organizują aukcje charytatywne.

- Co udało się państwu osiągnąć podczas wszystkich dotychczasowych edycji?
- W 2013 r. udało nam się zebrać w gotówce 2258 zł. Zakupiliśmy za to słodycze, artykuły chemiczne, szkolne, karnety na basen i lodowisko dla wszystkich dzieci. Dodatkowo, otrzymaliśmy też od ludzi ubrania, zabawki, nawet meble. Rok później zebraliśmy już niemal 5 tys. zł, które tak jak poprzednio wydaliśmy na słodycze, chemię itp., ale też sprzęt elektroniczny. Ponownie wręczyliśmy dzieciakom karnety na basen i lodowisko. Do tego dostaliśmy meble o wartości 4,5 tys. zł oraz dary w postaci kosmetyków, książek, zabawek.
Trzecia edycja, czyli 2015 r., była już nieporównywalna. Zgromadziliśmy w gotówce 6150 zł, a wartość otrzymanych darów oszacowaliśmy na 15 tys. zł. Pieniądze przeznaczyliśmy na standardowe zakupy jak co roku, ale kupiliśmy też sprzęt sportowy, artykuły RTV i AGD.
Informacje, co konkretnie potrzebuje Dom Dziecka czerpiemy od dyrekcji placówek i od samych dzieci. Po spotkaniu z nimi planujemy wydatki. Niektóre rzeczy się powtarzają, np. niezbędne są suszarki, maszynki do strzyżenia, piekarniki, odkurzacze. Na ten rok mamy już nakreślone pewne plany co do dwóch domów dziecka, ale trudno jest obiecać coś, kiedy nie wiemy, czy będzie nas na to stać. Z tego względu, że Dom Dziecka w Białymstoku jest lepiej wyposażony niż jego odpowiednik w Supraślu, oprócz podarowania skromnych prezentów nastawimy się bardziej na spotkanie z dziećmi, poświęcenie im trochę więcej czasu, zaprzyjaźnienie się z nimi. Zahaczymy też może o Krasne, o tamtejszy Dom Dziecka. Rozmawialiśmy już z nimi, kontaktowaliśmy się telefonicznie. Chcielibyśmy nawiązać z nimi współpracę na kolejny rok, dlatego zamierzamy się spotkać. Mamy nadzieję, że nam to się uda. Chcielibyśmy trafiać do większej liczby osób. Jeżeli impreza będzie się rozrastać, a widzimy, że z roku na rok jest coraz lepiej, to będziemy się starać powiększać akcję o kolejne placówki.

- W tym roku, oprócz tradycyjnej pomocy udzielanej placówce w Supraślu, wspomogą państwo po raz pierwszy Dom Dziecka w Białymstoku. Dlaczego wspierają państwo akurat domy dziecka i skąd wybór tych konkretnych ośrodków?
- Zaczęło się od tego, że dosłownie przez przypadek dostaliśmy zaproszenie od klubu BMW Podlasie na obchody Dnia Dziecka do Supraśla. Oni odwiedzali ten Dom już od dawna. Szukali atrakcji dla dzieci na ich święto, uznali, że fajnie byłoby zrobić coś wyjątkowego. Zaprosili więc motocyklistów. To był bodajże 2011 r. Pojechaliśmy na tę imprezę, zorganizowaliśmy wtedy też quady, świetnie się bawiliśmy, było ognisko, dzieci jeździły z nami na motocyklach po placu, po Supraślu, oczywiście były odpowiednio zabezpieczone, m. in. miały kaski. Tak nam się to spodobało, że zaczęliśmy z nimi współpracować przy kolejnych edycjach. Kiedy wpadliśmy na pomysł przeprowadzenia MotoMikołajów wybór beneficjentów był więc oczywisty. Tamtejsze dzieci już nas doskonale znały, nam też dobrze się z nimi współpracowało. Utrzymywaliśmy z nimi kontakt np. przez internet. Trzeba pamiętać, że w domach dziecka panuje specyficzny klimat. Nie każdy się do tego przekona. Nawiązanie relacji z tymi dziećmi wymaga czasu. To nie jest tak, że ktoś przyjedzie, da prezent i maluch będzie super zadowolony. Z takim dzieckiem trzeba popracować. Ono musi nas poznać, zaufać, przekonać się do nas i zaakceptować. Prezenty to tylko miły dodatek. Chodzi przede wszystkim o gest, spotkanie się z nimi, spędzenie przyjemnie czasu, wspólną zabawę. Najważniejsze, żeby poczuły, że ktoś o nich pamięta, myśli o nich. Z tego co wiem, co roku czekają na nasz przyjazd. Myślę, że bardziej tęsknią do nas i motocykli niż do samych podarunków, chociaż one też są ważne.
Jeśli chodzi o Białystok, to w czerwcu tego roku zostaliśmy zaproszeni na Dzień Dziecka przez dyrektor placówki przy ul. 11 Listopada. Nawiązaliśmy kontakt i chcemy go utrzymać. Postanowiliśmy więc rozszerzyć MotoMikołaje na nasze miasto.

- Jak będzie wyglądało tegoroczne przekazanie prezentów wychowankom Domów Dziecka?
- W Białymstoku będziemy z naszą akcją po raz pierwszy, jednak kiedy latem byliśmy tam na Dniu Dziecka było bardzo sympatycznie. Spotkaliśmy się z miłą reakcją dzieci. Jeżeli chodzi o samo przekazanie prezentów to zależy od warunków pogodowych. Jeśli będzie dobra pogoda to prawdopodobnie spotkamy się na zewnątrz. W przeciwnym razie udamy się do świetlicy budynku. Porozmawiamy chwilę z dziećmi i na koniec podarujemy prezenty. W Supraślu mamy już wypracowaną formułę, bo działamy tam już od kilku lat. Najpierw spotkamy się z dzieciakami na zewnątrz właśnie przy ognisku, a jak spadnie śnieg to też będziemy się świetnie bawić na zewnątrz. Tu również przekażemy paczki na sam koniec.

- Motocykliści z reguły kojarzą się z twardymi, niezłomnymi facetami. Państwo takimi akcjami jak MotoMikołaje pokazują inne, łagodne oblicze miłośników tego rodzaju jednośladów.
- Oczywiście, jak trzeba to jesteśmy twardzi (śmiech). Potrafimy pokazać, co myślimy na dany temat. Jeżeli chodzi o pomoc innym tworzymy jedną wielką rodzinę. Nieważne, czy motocyklista jest lekarzem, czy finansistą, czy bankierem, czy dyrektorem - wszyscy jesteśmy równi. Motocykliści, w sensie wzajemnej zażyłości, funkcjonują na innych zasadach. Jeżeli ktoś jest motocyklistą to w zupełności wystarczy, by czuć się częścią takiej grupy. I wiedzieć, że zawsze otrzyma się pomoc, a jeśli trzeba to da się to wsparcie innym.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto