Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Medyczny skandal czy przestępstwo?

Urszula Dąbrowska
– Badamy, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy też pobicie – powiedział nam Adam Kozub, rzecznik prokuratury okręgowej. Nieprzytomnego polskiego wicekonsula w Grodnie, Ryszarda Badoń-Lehra koledzy z ...

– Badamy, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy też pobicie – powiedział nam Adam Kozub, rzecznik prokuratury okręgowej.
Nieprzytomnego polskiego wicekonsula w Grodnie, Ryszarda Badoń-Lehra koledzy z konsulatu znaleźli 22 marca w mieszkaniu. Nie zauważyli nic, co by wskazywało, że mógł być zaatakowany. Drzwi były zamknięte od wewnątrz. Karetka przewiozła chorego do szpitala w Grodnie. Lekarze stwierdzili udar mózgu. 25 marca na życzenie rodziny dyplomata został przewieziony do Białegostoku. Był kłopot z transportem. Okazało się, że karetki w najlepszym grodzieńskim szpitalu nie mają na wyposażeniu respiratorów. Do wozu medycznego wstawiono więc urządzenie stacjonarne. Kiedy lekarz z podlaskiego pogotowia zażądał dokumentacji, obsługa białoruskiej karetki oznajmiła, że jej zapomnieli.


Skandaliczne zaniedbanie medyczne
– Moim zdaniem to skandaliczne zaniedbanie, że tak ciężko chorego przekazano bez dokumentacji medycznej. Badanie tomograficzne głowy jest standardem po każdym urazie głowy. Jeżeli wykonanie takiego badania jest z jakichś względów niemożliwe, to robi się trepanację zwiadowczą – mówi Ryszard Wiśniewski, dyrektor podlaskiego pogotowia.
Wiadomo, że błyskawicznie przeprowadzona w Białymstoku operacja usunięcia kilkudniowego krwiaka śródczaszkowego nie przyniosła rewelacyjnych rezultatów. Chory jest nadal nieprzytomny, nie oddycha samodzielnie. – Na wyraźną prośbę rodziny nie będę udzielał informacji o stanie zdrowia pacjenta – powiedział Janusz Rainko, dyrektor szpitala MSWiA.


Jest podejrzenie przestępstwa
Prokuratura przesłuchała wczoraj przedstawiciela polskiego konsulatu w Grodnie. Na jej zlecenie zabezpieczono też grodzieńskie mieszkanie wicekonsula.
– Badamy dwie wersje – mówi prokurator Kozub. – Pierwsza zakłada, że był to nieszczęśliwy wypadek, że chory upadł i uderzył się o twarde podłoże. Druga przyjmuje działanie osób trzecich, czyli, że ktoś poszkodowanego uderzył twardym narzędziem w głowę. Mamy wstępną opinię medyka powołanego przez policję, ale musi ją jeszcze zweryfikować biegły z zakresu medycyny. Istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa, dlatego wszczęliśmy śledztwo.
Rzecznik nie chciał się wypowiadać na temat poparzeń od paralizatora.
– Głównym obrażeniem jest krwiak śródczaszkowy – twierdzi Kozub. – Nic nie wiem o poparzeniach.
Informację taką podał w czwartek Janusz Kordulski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku. – Dostaliśmy ją z policji, a ta od dyrekcji szpitala – tłumaczy Kordulski.
Prokuratura okręgowa wystąpi o pomoc prawną do strony białoruskiej.
– Chcemy przesłuchać lekarzy, którzy udzielali pierwszej pomocy choremu, a także tych, którzy zajmowali się nim w szpitalu – mówi Kozub. – Wreszcie chcemy otrzymać drogą formalną pełną dokumentację medyczną, żeby móc ją włączyć do akt sprawy.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto