Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Liturgia według Batushki [RECENZJA]

Cyprian Łakomy
Debiut Batushki to zaledwie połowiczny sukces
Debiut Batushki to zaledwie połowiczny sukces Witching Hour
Wywołali niemałą sensację, mimo że skrzętnie ukrywają swoją tożsamość. Albo inaczej: wywołali ją właśnie ze względu na ten otaczający ich nimb tajemniczości. Bo tajemnica przyciąga. Tak jak przynajmniej w teorii powinien przyciągać ich pomysł na zderzenie metalu i cerkiewnej estetyki. Nie zawsze jednak teoria przekłada się na praktykę. Recenzja debiutu Batushki.

Liturgia według Batushki [RECENZJA]

Fascynacja metalowców tym co ludowe i regionalne trwa nie od wczoraj. Wystarczy przywołać przypadek katowickiej Furii, która kolejnymi płytami snuje osobliwą baśń z górnośląskiego lasu. Jeszcze dłużej metal karmi się pierwiastkiem religijnym. Nawet w dziedzinie łączenia go z elementami prawosławia, Batushka nie jest przypadkiem bez precedensu - uważny słuchacz wychwycił je na płytach Deathspell Omega czy Teitanblood. Żaden z tych zespołów nie zbudował jednak całej swej tożsamości na kanwie mariażu smoły z cerkiewnym ołtarzem. I na tym, przynajmniej teoretycznie polegać ma przewaga tajemniczego projektu ze stajni Witching Hour.

Wydana pod koniec 2015 roku debiutancka "Litourgya" zawiera osiem kompozycji, które dość tradycyjny i melodyjny black metal rodem z przełomu wieków przeplatają starocerkiewnymi zaśpiewami i rytualną atmosferą. Gdzieniegdzie pojawiają się też doommetalowe zwolnienienia. Jeśli dodamy do tego stylizowaną na ikonę oprawę graficzną, mamy wiele powodów, by spodziewać się ciekawej stylistycznej mozaiki. I tu zaczyna się problem, bo choć "Litourgiya" to materiał zagrany na zawodowym poziomie (wieść gminna niesie, że w skład grupy wchodzą muzycy znanych formacji), nieźle brzmiący i całkiem przystępny, to jednak kompozycyjnie bezpieczny i bardzo przewidywalny. Zestawienie ekstremalnego metalowego sztafażu i atmosfery rodem z prawosławnego nabożeństwa nie tworzy tu żadnej wartości dodanej, zupełnie jak tzw. symfoniczny black metal dwie dekady temu. To co zatem może przez pierwsze pół płyty wydawać się całkiem atrakcyjne, szybko przestaje intrygować.

Sukces Batushki jest więc połowiczny. Ma dziś wymiar bardziej marketingowy niż artystyczny. Nie skreślałbym jednak zupełnie zespołu po tej pierwszej płycie. Traktuję ją bardziej jako punkt wyjścia dla dalszych poszukiwań. A te zdają się konieczne, jeśli projekt ten chce na dobre zaistnieć na polskiej scenie, a nie pozostać jednorazową sensacją.

Batushka
"Litourgiya"
wyd. Witching Hour, 2015

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto