Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok sama zabiera sobie punkty

Tomasz Dworzańczyk
Sebastian Madera (na czarno) na ogół bez zarzutu spisuje się w obronie, ale w ataku jest dużo gorzej
Sebastian Madera (na czarno) na ogół bez zarzutu spisuje się w obronie, ale w ataku jest dużo gorzej Adam Banaś/Polskapresse
Biorąc pod uwagę pięć ostatnich meczów gorszy od Jagiellonii Białystok jest tylko Zawisza Bydgoszcz

Jeszcze blisko miesiąc temu kibice Jagiellonii cieszyli się ze świetnej passy białostockiego zespołu, który z pięciu spotkań wygrał cztery i raz zremisował. Tymczasem kolejne pięć potyczek to prawdziwe pasmo niepowodzeń. Ostatnie zremisowane spotkanie z Cracovią Kraków tego nie zmieniło, bo też należy postrzegać je w kategorii straty punktów, niż ich zdobycia.

– Myślę, że wcześniejszymi wygranymi spotkaniami sami zawiesiliśmy sobie wysoko poprzeczkę, dlatego obecny dorobek punktowy pozostawia duży niedosyt – mówi Mateusz Piątkowski, napastnik Jagi.

Lider klasyfikacji strzelców był chyba po sobotnim meczu jedynym zadowolonym piłkarzem na boisku. Zrobił co do niego należało – zdobył bramkę i przełamał się po blisko 500 minutach strzeleckiej niemocy. Jego nieskuteczność we wcześniejszych meczach z pewnością miała wpływ na wyniki żółto-czerwonych, ale też trzeba zauważyć, że oprócz niego mało kto potrafi wziąć na siebie ciężar zdobywania bramek. Brakuje szczególnie pomocy skrzydłowych oraz wysokich graczy z defensywy, którzy nie stanowią wielkiego zagrożenia przy stałych fragmentach gry. Poza kontuzjowanym obecnie Michałem Pazdanem, ani rosły Marek Wasiluk, ani inny stoper Sebastian Madera, ani Martin Baran, nie mają na swoim koncie goli, nie licząc trafień samobójczych.

– Nie może być tak, że jeden zawodnik strzela a reszta marnuje swoje sytuacje. Nie mamy takich możliwości, żeby ich nie wykorzystywać – denerwował się po sobotnim meczu trener Jagi Michał Probierz, widząc zaprzepaszczone stuprocentowe okazje m.in. przez Macieja Gajosa i przede wszystkim Przemysława Frankowskiego.

Szkoleniowiec ma rację, bowiem to kolejny w tym sezonie przypadek, kiedy białostoczanie wypuszczają z rąk pewne wydawałoby się zwycięstwo. Mecz z Pasami był już czwartym w tegorocznych rozgrywkach, w którym białostoczanie pierwsi strzelają gola, jednak nie zgarniają pełnej puli. Brak instynktu zabójcy widać szczególnie na przykładach całkiem niedawnego starcia z Ruchem Chorzów (2:5) oraz ostatniego z Cracovią (1:1). W obu przypadkach rywale byli na łopatkach, jednak zamiast ich dobić, jagiellończycy wyciągnęli pomocną dłoń.

– Sami zabieramy sobie punkty i może się okazać, że na koniec sezonu ich zabraknie – wściekał się w sobotę Probierz.

Na razie sytuacja w tabeli ze świetnej zrobiła się tylko dobra. Przewaga nad dolną strefą niebezpiecznie stopniała i aby przed zimą nieco ją odbudować, w ostatnim tegorocznym meczu z Górnikiem Zabrze (sobota, godz. 15.30) trzeba koniecznie sięgnąć po komplet punktów. Niezależnie jednak od wyniku tego spotkania, już teraz można zaryzykować tezę, że zima wcale nie będzie tak spokojna, jak jeszcze niedawno wszystkim się wydawało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto