Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Inspekcja handlowa ostrzega: Kupując wędlinę nie dajmy się oszukać

Piotr Nowak
Producenci kuszą "swojską kiełbasą" i "domowym bigosem". Większość wprowadza klientów w błąd - twierdzą inspektorzy

W trzecim kwartale 2014 roku Wojewódzki Inspektorat Inspekcji Handlowej w Lublinie skontrolował prawidłowość oznakowania środków spożywczych informacjami typu "domowy", "tradycyjny", "naturalny". Kontrolerzy zajrzeli do 12 sklepów i sprawdzili etykiety na 126 artykułach.

- Sprawdzali w szczególności, czy producenci stosowali substancje dodatkowe, takie jak wzmacniacze smaku, substancje zagęszczające oraz stabilizatory, których stosowanie jest co prawda dozwolone, ale wytworzonych z ich udziałem wyrobów nie można określać przymiotnikami "naturalny", "domowy" czy "tradycyjny". Takie oznaczenie produktów wprowadza bowiem konsumentów w błąd co do składu surowcowego i metody wytworzenia tych wyrobów - przyznaje Łukasz Drzewiecki z WIIH.

Przykłady? Jeden z producentów zachęcał do zakupu "Smalcu domowego" ("przygotowanego według znakomitego, polskiego przepisu" - czytamy na etykiecie). Wystarczyło spojrzeć na skład, żeby zorientować się, że produkt niewiele ma wspólnego z domowym wyrobem. Na liście m.in. białko sojowe, wzmacniacz smaku E 621, stabilizatory E 450, E 451 i E 452.

Kolejny przykład to "Pasztet domowy z indykiem" ("przyrządzony został według tradycyjnej, polskiej receptury") o składzie: stabilizator E 407, emulgator E 471, znów wzmacniacz smaku E 621, do tego przeciwutleniacz E 301.

Podobne nieścisłości inspektorzy wykryli w ponad 71 proc. badanych produktów mięsnych, 10 proc. wyrobów mlecznych, 63 proc. przetworów rybnych, prawie 6 proc. owocowo-warzywnych i 8,1 proc. innych wyrobów. - Często produkty oznaczane są jako "tradycyjne", "domowe" lub "naturalne", mimo że rzadko takimi w rzeczywistości są - podsumowuje badania Łukasz Drzewiecki z WIIH. Różnicę widać na talerzu.

- Tradycyjnie przyrządzona wędlina może leżeć nawet miesiąc. Zeschnie się, a nie zepsuje i może być nawet lepsza niż przedtem - tłumaczy Małgorzata Grzywacz, sprzedawca w jednym ze sklepów z żywnością ekologiczną w Śródmieściu. W skład takiego produktu, oprócz mięsa, wchodzą tylko przyprawy i sól peklująca. W wypadku innych dodatków, zwłaszcza tych, które pochodzą z syntezy chemicznej, eksperci zalecają ostrożność.

- Moim zdaniem spożywamy za dużo wszystkich substancji dodatkowych w żywności i to nie tylko z mięsem - przyznaje prof. zw. Zbigniew Dolatowski z Wydziału Nauk o Żywności i Biotechnologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. - My nie znamy mechanizmu interakcji między nimi i składnikami żywności, a tym samym ich wpływu na organizm człowieka - dodaje.

Jak nie dać się nabrać na "swojską" czy "ekologiczną" żywność? Ustrzec nas przed tym może sprawdzanie składu produktów na etykietach. W wypadku ich braku, mamy prawo oczekiwać informacji od sprzedawcy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lublin.naszemiasto.pl Nasze Miasto