Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dr Michał Apollo: śpiący wulkan, Wyspy Artystów oraz nagroda pełna prestiżu dla młodego naukowca z Moszczenicy

Halina Gajda
Halina Gajda
fot. Michał Apollo/archiwum prywatne
Znowu go pognało. Kilka dni temu urządził sobie przebieżkę tak mniej więcej wokół gminy Sękowa. Miało być lekko i dla ducha, wyszło ponad 50 kilometrów. Jednorazowo. Cóż, wypada czapkę z głowy zdjąć, tym bardziej że co rusz dokonuje radykalnych posunięć po mapie świata. Kilka tygodni temu bowiem, zanim jeszcze po globie rozszalał się koronawirus, zajrzał do wnętrza wulkanu na wyspie Rangitoto, a później odwiedził - oddalone o 9 tys. km od Polski - wyspy artystów na Morzu Wewnętrznym.

Trochę mniej zorientowanym w światowej przestrzeni wyjaśnijmy: pierwszy etap wyjazdu, a więc wspomniana wyspa znajduje się kawał drogi od Gorlic. Na dotarcie do celu potrzeba samolotu i półtorej doby z dwoma przesiadkami.
- Co mnie tam pognało? - uprzedza pytanie Michał Apollo, naukowiec z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie i podróżnik z Moszczenicy. - Dla takiego geograficznego świra, jak ja, magnesem jest coraz częściej historia, przeszłość miejsca. Otóż wspomniany wulkan wynurzył się z morza stosunkowo niedawno, bo jakieś sześćset lat temu, czyli w sumie niedługo po tym - jakieś dwieście lat - jak pojawili się na tym terenie pierwsi osadnicy. Przez pokolenia byli więc świadkami tego mistycznego procesu, w którym na pewno dostrzegali jakąś nadprzyrodzoną siłę - wyjaśnia Michał Apollo.

Michał Apollo, dobrze zapowiadający się naukowiec

Rangitoto jest największym z ok. 50 wulkanów położonych w rejonie Auckland, największego miasta Nowej Zelandii. Dzisiaj jest nieczynny, drzemie i tylko czas pokaże, co będzie z nim w przyszłości.

Najświeższy wyjazd Michała został podzielony na dwa etapy: nowozelandzki i japoński. Pojechał tam na dwie ważne konferencje naukowe dotyczące turystyki. Jak sam podkreśla, nie chce tym tematem zanudzać czytelników, ale warto wspomnieć, że w Japonii otrzymał nagrodę dla najlepiej zapowiadającego się naukowca, za pracę z dr Yaną Wengel i prof. Wiaczesławem Andrejczukiem.

Wyjazd do Nowej Zelandii, poza aspektem geograficznym, miał jeszcze jeden cel. Można go nazwać - konsumpcyjny. I bynajmniej nie chodzi o przysmaki z egzotycznych zwierząt, bo Michał jest wegetarianinem, ale o wino. Większości z nas trunek ten kojarzy się przede wszystkim z Francją czy Włochami, tymczasem Nowa Zelandia jest najbardziej na południe wysuniętym krajem winiarskim świata. Napitek bywa tam luksusowy, co wyraża się w cenie. I jak twierdzi Michał, również w smaku.

- Od razu zastrzegam, że nie jestem kiperem, nie podam więc rodzaju beczki, w której było przetrzymywane, pory dnia zbierania owoców, kąta nachylenia winniczego stoku ani temperatury w piwnicy - wylicza i się śmieje. - Chodzi mi bardziej o doznania typowo konsumpcyjne. I zapewniam, każdy przeciętny człowiek byłby w stanie rozpoznać różnicę pomiędzy „winem” a winem. Trunek, którego próbowałem, można zdecydowanie uznać za prawdziwe wino - dodaje podróżnik.
Po cichu przyznał nam się, że butelka, której zawartość smakował, kosztowała sześćset dolarów. - Ja piłem tylko lampkę - zastrzega od razu.

Żeglarski wyścig i definicja wolności

[/sc]
Wyprawa na kraniec świata miała też sportowy epizod. Otóż Michał wziął udział w lokalnych regatach żeglarskich wokół wysp nowozelandzkich. Nawet przez chwilę miał dostęp do steru. Sztuka prowadzenia jachtu okazała się nieco trudniejsza niż prowadzenia auta, ale ostatecznie jednostka pozostała w całości, na nikogo nie wpadli, nikt też nie wyleciał za burtę. Jednak gdy wiatr wzmagał na sile, stery przejmowała przyjaciółka Michała, prof. Heike Schänzel.
- Jak dalece oko sięga, tylko woda - mówi cicho, ale z powagą. - I ta woda, żagle, wiatr, łupinka, jaką przy tym wszystkim jest jacht, stanowi swoistą definicję wolności - dodaje.

Zaraz po zakończeniu konferencji w Nowej Zelandii przyszedł czas na Japonię.
- W samolocie do Osaki było całkiem sporo specjalistów z zakresu turystyki, była nas cała gromada - nadmienia. - Obie konferencje są stosunkowo ważne i cześć z naukowców chciała wziąć udział w obu - dodaje.

Po trzech intensywnych dniach, przyszedł czas na tzw. wycieczki pokonferencyjne. Michał wraz z grupą zaproszonych uczonych odwiedził wyspy artystów rozrzucone po Morzu Wewnętrznym. Celem wyjazdu było opracowanie wytycznych, by wykorzystać turystykę jako narzędzie rewitalizacji obszarów wiejskich. Tu głównym motorem jest sztuka.
- To niezwykle malownicze i romantyczne miejsca - przyznaje ze wzruszeniem. - Wiem, ponieważ obiegłem sobie jedną wyspę dookoła, a wschód słońca zrobił na mnie piorunujące wrażenie.

- Choć mamy tutaj do czynienia głównie ze sztuką współczesną, którą nie każdy lubi - z uśmiechem mówi Michał. - Ale każdy, ale to każdy będzie poruszony po odwiedzeniu muzeum-świątyni, w którym znajdują się prace takich artystów jak Claude Monet, James Turrell czy Walter De Maria - dodaje. A sam obiekt zaprojektował światowej sławy japoński architekt Tadao Ando.

- Po odwiedzeniu inscenizacji Yukinori Yanagi na wyspie Inujima każdy wyjdzie odmieniony, to mogę zapewnić - uśmiecha się Michał Apollo. Niestety z uwagi na zakaz robienia zdjęć, jedynym sposobem, by wspomniane miejsca zobaczyć jest udanie się do nich.

To miało być tylko wyjście z domu. Na chwilkę...

A te 52 kilometry? Relacja na portalu społecznościowym wyjaśnia wszystko.
- Postanowiłem pobiegać, bez konkretnego celu - zaczyna, parafrazując słowa Forresta Gumpa. Obrał kierunek na Magurę Małastowską. Jak się już tam znalazł, to stwierdził, że nic nie stoi na przeszkodzie, by zajrzeć do Wołowca. Stamtąd z kolei grzechem byłoby nie pobiec na Magurę Wątkowską. Kolejne punkty były już tylko konsekwencją wcześniej powziętych decyzji. W końcu jakoś trzeba było wrócić do domu!

FLESZ - Australia w ogniu. Zginęło miliard zwierząt

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gorlice.naszemiasto.pl Nasze Miasto