Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dawid Kwiatkowski: Przyzwyczaiłem się do sławy [rozmowa NaM]

Kinga Czernichowska
Piotr Bera
Nie umie odmawiać, z psem wychodzi na spacer w piżamie, a od fanek dostaje mopy i skarpetki. Twierdzi, że się nie zmienił, co najwyżej wydoroślał. Rozmawiamy z Dawidem Kwiatkowskim, idolem polskich nastolatek.

Zobacz też: Dawid Kwiatkowski będzie podkładał głos w filmie "Spongebob: na suchym lądzie"

Z Dawidem Kwiatkowskim rozmawialiśmy przed jego koncertem w Arkadach Wrocławskich. W sieci niedawno pojawił się teledysk do utworu "Szepczę". Natomiast 20 lutego do kin wchodzi "Spongebob: na suchym lądzie" - film, w którym "Kwiatuszek" (tak mówią do niego w garderobie przed koncertem) użycza głosu przywódcy mew.

Przyznam się, że do Arkad jechałam pełna obaw. Kolega z redakcji uprzedził mnie, że twoje fanki koczowały tu już od rana, a mówią, że Kwiatonators (tak mówi się o fankach Dawida - przyp. red.) są zdolne do wszystkiego. I to do tego stopnia, że sam nie lubisz chodzić po centrach handlowych.

To prawda, nie chodzę do centrów handlowych. Nie dlatego, że chcę omijać swoich fanów. Zazwyczaj mam jednak niewiele czasu w ciągu dnia. Jak już mam trochę wolnego, to wolę posiedzieć w domu i odpocząć. Jeśli już biegam po mieście, to znaczy, że coś załatwiam albo idę na siłownię. A w centrum handlowym nie mógłbym mieć ani chwili prywatności: byłbym zatrzymywany przez fanów. Tak dzieje się w przypadku każdej osoby publicznej, tylko że ja nie umiem odmawiać.

Czytaj również: Walentynkowy koncert Dawida Kwiatkowskiego. Tłumy fanek w Arkadach [zdjęcia]

O to też chcę zapytać. Czy rzeczywiście zawsze masz tyle cierpliwości do swoich fanek? A może przeciwnie: zdarzyło ci się powiedzieć: "Sorry, nie dzisiaj, jestem zmęczony"?

Na początku bardzo jarałem się popularnością. To wszystko było dla mnie całkiem nowe, ja myślałem: "Boże, jak super!". Oddawałem wtedy całego siebie. A teraz cóż, przyzwyczaiłem się do tego. Moi fani dorośli i wiedzą, kiedy powiedzieć sobie STOP. Zdarzają się sytuacje, kiedy dziewczyna prosi o autografy dla mamy, babci, całej wsi, ale zaraz przychodzi druga, która mówi: "Przestańcie, dajcie mu już spokój".

Często się zwierzasz.

Daję im sporo informacji na temat swojego prywatnego życia. Nie dlatego, że chcę na tym coś ugrać, bo to nie o to chodzi. Po prostu lubię dzielić się swoim życiem nie tylko muzycznym ze swoimi fanami. Dlatego mówię im więcej niż inni artyści mają w zwyczaju. Ale wiem, gdzie są granice.

Właśnie. Gdzie jest granica, przy której mówisz: dość? Bo wiesz, Ewelina Lisowska, która napisała Ci piosenkę "Na zawsze", ma psychofanów. Takich, którzy stoją pod domem. Ją to wkurza. Ciebie nie?

Moja klatka w rodzinnym mieście, w Gorzowie Wielkopolskim, jest cała popisana markerami. Na ścianach są numery telefonów, nazwy profili na Facebooku. Jest to dziwne, bo tam, gdzie kończą się moje drzwi, kończą się też napisy. Zdarzyło się też, że moje drzwi zostały popisane. I to jest właśnie ta granica. Za te drzwi to byłem naprawdę wnerwiony, bo w końcu moja mama musiała je szorować.

A sąsiedzi?

Unikam. Część z nich myśli, że to moja wina. A ja nic przecież nie zrobiłem. Wiesz, potem spotkałem dziewczyny, które mówiły, że to one popisały klatkę, ale ja nie chowam złych uczuć. Nie miałem sumienia powiedzieć, że to było nie w porządku. Mam od tego Sebastiana, mojego menadżera, który wie, gdzie stawiam granice. Ludzie w Warszawie też chyba wiedzą, gdzie mieszkam, bo raz zdarzyło się, że ktoś stał pod klatką. Wtedy faktycznie powiedziałem, że mi się to nie podoba. Oczywiście każdy może stać pod blokiem. Ale jeśli fani szanują moją działalność, to uszanują też to, że mam prawo być na nie. Moje fanki nie chciałyby, żebym to wszystko rzucił, dlatego wiem, że to zrozumieją. Jak wychodzę z psem w piżamie, to nie chciałbym, żeby ludzie mnie widzieli. Wystarczy, że mam pod domem paparazzi. Więcej ludzi nie potrzebuję.

Dostajesz od fanów zaskakujące prezenty. Poza damską bielizną słyszałam o płycie z twojego domniemanego ślubu z jedną z fanek. Aż tak cię kochają!

Tak, to prawda. Moi fani myślą, że zaskoczą mnie dziwnymi prezentami i przez to ich zapamiętam. Dostaję sztućce, szczotki do toalety, mopy. To wszystko jest dziwne, ale w końcu i tak używam tego w domu. Gdy tylko w mediach pojawiła się informacja, że podkładam głos do filmu Spongebob, zaraz zaczęły przychodzić paczki z gadżetami ze Spongebobem. Pewnego dnia złapałem się na tym, że i skarpetki, i majtki miałem ze Spongebobem.

Kiedy spoglądasz na to całe szaleństwo z perspektywy czasu, to nie masz przypadkiem ochoty wrócić do zwykłego życia? Życia, w którym byłbyś całkiem anonimowy? Pójść z kolegami na imprezę, poznać ludzi, którzy ocenią cię nie przez pryzmat popularności, ale tego, w jaki sposób się zachowujesz?

Nigdy nie narzekałem na to, co mam teraz ani na to, co było wcześniej. Chciałem sukcesu, wypracowałem go sobie, więc byłoby głupotą z mojej strony narzekać na to, co się wokół mnie dzieje teraz. Na imprezy co piątek chodzę, nie mam z tym problemu. Jest parę klubów, które odwiedzam często. Znam właścicieli, a oni zapewniają nam miejsce, gdzie spokojnie możemy usiąść i pogadać przy piwie, potem wyjść na parkiet. Ale zdarza mi się też, że idę do klubu, w którym nigdy nie byłem. Jest wtedy trudniej, bo ludzie podchodzą i proszą o zdjęcie czy autograf, czasem nawet jeśli nie słuchają mojej muzyki. Wiesz, rozejdzie się plota, że Kwiatkowski jest w klubie, to wystarczy. Nie brakuje mi takiego życia, o jakim mówisz. Nie zmieniłem się. Wciąż jestem tym samym człowiekiem, którym byłem kiedyś. Może co najwyżej trochę wydoroślałem. Ciągle mam tę samą paczkę przyjaciół, którzy są ze mną na dobre i złe.

A przyjaciele w showbiznesie?

Nie jest to możliwe. Mało jest ludzi, którym...

Można zaufać?

...którym nie odbiło. Nawet jeśli są wyrozumiali, to myślą o pieniądzach, sławie. A mnie to nie jara. Moi przyjaciele w Warszawie nie są w żaden sposób związani z showbiznesem.

Hejterów bierzesz na dystans?

Totalny. Nawet jak ktoś zrobi ciekawego mema ze mną, to czasem nawet udostępniam, śmieję się z tego. Mam dystans do siebie. Poza tym wiesz, gdybym miał samych fanów, to by było nudno. Dopiero co wypuściliśmy teledysk do utworu "Szepczę" i są ludzie, którzy piszą, że super, że nawet nigdy by nie przypuszczali, że będą słuchać Dawida Kwiatkowskiego.

Denerwuje cię etykietka: "polski Justin Bieber"? Bądźmy szczerzy: Twoja ścieżka kariery była taka sama. Wybiłeś się przez Internet.

To chyba jedyna rzecz, która łączy mnie z Justinem Bieberem. Ja gram ciężej niż on.

Ale przyznawałeś niejednokrotnie w wywiadach, że lubisz jego muzykę.

Tak, tak! Dlatego nigdy nie mam nikomu za złe, kiedy ktoś tak mówi. Chłopak ma rewelacyjny wokal, świetnie wygląda. Osiągnął tyle, co chyba nikt przed nim. "Polski Justin Bieber" - za taką łatkę mogę chyba tylko dziękować.

Gdybyś miał nagrać utwór z zagranicznym artystą, wybrałbyś Justina Biebera czy Ellie Goulding?

Rihannę. Lubię ją oglądać, czerpać energię z jej muzyki. To jest moja queen, wytatuowałem się dla niej, popatrz!

Naprawdę? Zapytałam o Ellie Goulding, bo zdaje się, że jesteś jej fanem.

Tak, to prawda. Byłem na kilku jej koncertach. Miałem okazję z nią chwilę porozmawiać. Podoba mi się jej głos, nikt nie ma takiego wokalu. Jej głosu nie da się podrobić.

"Love me like you do" z "Pięćdziesięciu twarzy Greya" - lubisz?

Świetny kawałek. Przed chwilą się rozśpiewywałem do tego utworu.

Jakie masz plany? Kariera muzyczna - to zrozumiałe. Coś jeszcze, studia?

Kariera muzyczna zabiera mi trzy czwarte mojego czasu w ciągu roku. Jedną czwartą chciałbyś poświęcić na regenerację. Takie wakacje, jakie do tej pory miałem po szkole. Tylko takie bardziej rozłożone w czasie. Na przykład w marcu mam siedem dni wolnego, więc pewnie gdzieś wylecę i za chwilę wrócę. Potem mam w lipcu cztery dni wolnego. Moi znajomi odpoczywają w weekendy, ja w weekendy gram. Moje plany? Cały czas rozwijam się muzycznie, zacząłem brać lekcje gry na gitarze, chcę grać podczas koncertów. Codziennie mam zajęcia z emisji głosu. Jeśli chodzi o naukę, to uczę się muzyki. Chciałbym (obiecałem mamie) skończyć szkołę. Obiecałem, więc już muszę. To nie ucieknie.

Nie obiecywałeś mamie, że pójdziesz na studia?

To się nie zdarzy na pewno. Chyba że... Nie, mam nadzieję, że nie.

Rodzice nie mają takich oczekiwań?

Nie, sami pozwolili mi się wyprowadzić do Warszawy, kiedy miałem siedemnaście lat. Próbowałem wtedy się uczyć w Warszawie, ale byłoby ciężko. Chodziłem do prywatnej szkoły, za którą płaciłem, ale były to pieniądze wyrzucone w błoto, bo ta szkoła nic mi nie dała. Nie wyniosłem z tej nauki nic.

To co cenisz teraz w swoim życiu? Tę swobodę, to że możesz sam o sobie decydować?

Nie, najbardziej cenię chwile, które spędzam na scenie. Koncerty w życiu każdego muzyka są najważniejsze. To, co nagra się w studiu, jest wałkowane, można wszystko zrobić na tip top. A podczas koncertów pokazujesz swoje prawdziwe ja i to, na co cię naprawdę stać. Cenię też czas spędzony z rodziną i przyjaciółmi. Mam świadomość, że to ostatnie chwile z niektórymi. Dlatego lubię wracać do Gorzowa. Chcę pamiętać te osoby takimi, jakie są teraz.

Dziękuję bardzo.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto