Pochodzi z Augustowa, ma 28 lat. Pracuje w rodzinnej firmie, jest ojcem czteroletniej Amelki. Jesienią minionego roku zaczął morsować. Kąpiele w zimnej wodzie zaczynał pod prysznicem albo w przydomowych pojemnikach na deszczówkę, do których dorzucał setki kostek lodu. Gdy oswoił się nieco z zimnem, z kąpielami przeniósł się do Kanału Augustowskiego, a bywało też, że jeździł kilkadziesiąt kilometrów od domu, aż w rejon Sztabina. Tam, przy śluzie woda zawsze jest najzimniejsza.
– Hartowałem się i dążyłem do perfekcji – wspomina augustowianin. – W końcu minionego roku zapisałem się na
warsztaty morsowania do Karpacza aby jeszcze lepiej zgłębić tajniki kąpieli w lodowatej wodzie oraz czerpać z niej jak najwięcej.
W ziemie zdecydował, że w szortach wejdzie na Śnieżkę i tak uczynił.
– Czułem, że żyję. Zmarznięte ciało – nogi, klata, ręce, ale cel osiągnięty. Krzyczałem ze szczęścia – wspomina augustowianin.
Po powrocie do domu zdecydował, że podejmie kolejne wyzwanie i przepłynie pod lodem.
– Z jednej strony ciekawość i chęć pokonania kolejnej bariery. Z drugiej - strach, bo pływanie w sytuacji gdy nie zawsze możesz się wynurzyć to jednak nie to samo co w basenie. Choćby dlatego, że głową grubej tafli nie rozbijesz - opowiadał.
Ćwiczył w Kanale Augustowskim. Co drugi dzień pływał w lodowatej wodzie do czasu aż ruchy paraliżował ból głowy. W końcu minionego miesiąca postanowił podjąć wyzwanie. O pomoc przy jego organizacji poprosił augustowską drużynę płetwonurków, którzy na jeziorze Necko, w grubym lodzie wykuli dwa oddalone od siebie o jedenaście metrów przeręble. A później czuwali nad bezpieczeństwem Wiśniewskiego.
– Jeden był pod wodą, pozostali asekurowali „na górze” – opowiada Bartłomiej. – Zanurzyłem się i pomyślałem: o
cholera, jak ciemno nic nie widać. Do tego stopnia, że nie widziałem nawet płynącego obok nurka. Być może dlatego, że zamiast gogli na nosie miałem ciemne okulary, a do tego trasa była marnie oświetlona.
W przyszłym sezonie chciałby wejść na Babią Górę.
– Nie jestem szaleńcem, znam swój organizm i wiem kiedy się wycofać. Jednak wierzę, że nie będzie to możliwe - mówi.
Póki co, bije kolejne rekordy. Niedawno położył się na desce, w której wbitych było półtora tysięcy gwoździ, przeszedł po rozżarzonych węglach, a ostatnio po tłuczonym szkle.
Bartłomiej Wiśniewski mówi, że robi to dla swojej córki Amelki.
Czym jest długi COVID-19?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?