Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Bądźcie życzliwi: Modlitwa i posłuszeństwo". Od kiedy katharsis przed kamerą można nazwać dokumentem? [RECENZJA]

Magdalena Bohdanowicz
Magdalena Bohdanowicz
Netflix to nie tylko seriale i filmy, o których dyskutuje i którymi ekscytuje się cały świat. Ma też całkiem rozbudowaną sekcję dokumentalną. W swoich zbiorach gigant ma nie lada perły, których realizacja i rozmach robią na widzu ogromne wrażenie. Tak jednak nie jest w przypadku "Bądźcie życzliwi: Modlitwa i posłuszeństwo". Dlaczego?

Na wstępie przyznam, że do dokumentów i reportaży wszelkiej maści mam ogromną słabość. Osobiście uważam, że wspomniane to jedne z najcięższych form, jakie można "wziąć na warsztat". Po pierwsze: aby reportaż (lub dokument) nim pozostał, musi być rzetelny i wierny prawdzie. To trudne, bo jak wiemy - choć życie pisze arcyciekawe scenariusze, prawda zwykle bywa mało ekscytująca. Twórców zaś nierzadko kusi, by nieco to i owo podkoloryzować, dodać tzw. pikanterii, byleby było głośno. Lub pominąć, bo nie pasuje do postawionej w materiale tezy. To już grzech, w dodatku bardzo ciężki. Po drugie: niekiedy bardzo zawiły problem trzeba zmieścić w określonym czasie, unikając jednocześnie telenoweli na miarę "Mody na sukces".

Ameryka: kraj możliwości, różnic, wolności i sekt

Stany Zjednoczone w skali całego świata mają stosunkowo krótką historię. Dla wielu zaczyna się w 1620 r., kiedy to purytanie zeszli ze statku "Mayflower" i zaczęli zarządzać ziemią, w ich mniemaniu, niczyją. 17 września 1787 r. przyjęto Konstytucję Stanów Zjednoczonych, która weszła w życie 4 marca 1789 r. Obecnie, z 27 poprawkami, służy ponad 300 milionom Amerykanów w 50 stanach, które są w wielu kwestiach różne. 1. poprawka do Konstytucji Stanów Zjednoczonych gwarantuje wolność sumienia i zakazuje kongresowi ustanowienie jakiegokolwiek wyznania jako religii państwowej.

W dużym stopniu to właśnie ta poprawka umożliwia powstanie różnych sekt i ruchów, których działalność bywa później różnie oceniana. Jednym z takich tworów był Fundamentalisty Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich.

O czym jest miniserial dokumentalny "Bądźcie życzliwi: Modlitwa i posłuszeństwo"

W 2008 roku dramatyczny nalot na Yearning for Zion Ranch w Zachodnim Teksasie zwrócił uwagę całego świata. Funkcjonariusze organów ścigania odkryli przerażające dowody wykorzystywania seksualnego, fizycznego i psychicznego, a opieka społeczna zabrała ponad 400 dzieci. Wyreżyserowany przez laureatkę nagród Emmy i Peabody'ego Rachel Dretzin serial "Bądźcie życzliwi: Modlitwa i posłuszeństwo" ujawnia szokujące szczegóły dotyczące tajnej poligamicznej sekty - Fundamentalistycznego Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich - i przedstawia historię jej lidera, samozwańczego proroka Warrena Jeffsa.

Czteroczęściowy dokument zawiera niepublikowane wcześniej materiały archiwalne i wstrząsające wyznania odważnych kobiet i mężczyzn, którym udało się uciec. Od małżeństw z nieletnimi i niechcianych ciąż po opresyjny kult Warrena Jeffsa - to historia desperackiej walki z tyranią we współczesnej Ameryce. Serial "Bądźcie życzliwi: Modlitwa i posłuszeństwo" to produkcja firm Participant i Ark Media Production, którą wyreżyserowała Rachel Dretzin ("Kto zabił Malcolma X?", "Far From the Tree"). Producentami wykonawczymi dokumentu są Jeff Skoll, Diane Weyermann, Miura Kite, Zachary Herrmann, Rachel Dretzin i Alison Dammann. Grace McNally pełni funkcję współreżyserki i producentki.

Tyle dowiadujemy się od Netflix.

Od kiedy katharsis przed kamerą można nazwać dokumentem?

Temat jest, powiedzmy, wdzięczny - mamy tu klasyczne "pranie mózgu", mamy poligamię, mamy setki dzieci które odebrała od matek opieka społeczna i niepełnoletnie dziewczynki zmuszane do małżeństw ze starszymi mężczyznami - nierzadko ich kuzynami! - i mamy charyzmatycznego lidera, który nawet zza krat wydawał instrukcje. Mamy członków tej poligamistycznej sekty, którzy zgodzili się opowiedzieć o swoich przeżyciach przed kamerą. Mamy żony samozwańczego proroka, Warrena Jeffsa, mamy jego rodzeństwo, mamy przedstawicieli organów ścigania. Mamy dziennikarza, który przyglądał się całej sprawie i prywatnego detektywa, który również na celownik wziął owianego złą sławą proroka i jego sektę.

Czego nie mamy? Dokumentu.

Miniserial Netflix "Bądźcie życzliwi: Modlitwa i posłuszeństwo" to katharsis członków Fundamentalistycznego Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. W trakcie czterech około godzinnych odcinków (kolejno: 45 min, 53 min, 48 min, 46 min) widz dość pobieżnie dowiaduje się, jak się żyło w sekcie i jak się dojrzewało, by sektę opuścić oraz jak wyglądał kościół budowany na ranczu, ulokowanym na dalekim odludziu Zachodniego Teksasu.

Dlaczego piszę "pobieżnie"? Ponieważ przeważają relacje kobiet, które zmuszano do posłuszeństwa względem Boga, proroka, męża, ojca i brata - słowem, mężczyzny, nawet wyimaginowanego. Kobiet, które były którąś z wielu żon ojca Warrena, Rulona Jeffsa, a następnie samego Jeffsa i żon innych mężczyzn należących do sekty. Kobiet-matek, którym Jeffs nakazał odebrać dzieci i wysłał je na Zion Ranch, by ukształtować ich umysły podług swej woli.

Cichy męski głos w głośnej historii

Pojawiają się również relacje mężczyzn żyjących w tej sekcie. Nie dowiemy się jednak od nich zbyt wiele. Widać to w szczególności w momencie, gdy poznajemy małżeństwo państwa Wall. Za mężczyznę opowiada kobieta - o nim wiemy tylko tyle, że spodobało mu się połączenie poligamii, fundamentalizmu i Chrystusa, miał dobrze prosperującą firmę i dochody oddawał sekcie, zaś dwie żony w jednym domu było mu czasem trudno udźwignąć, gdyż dochodziło do spięć. Mamy również młodszego brata samozwańczego proroka, ale podobnie - nie dowiemy się od niego zbyt wiele poza opisem zachowań proroka i stosunkiem owego brata do Warrena. Ich stosunek do poligamii? Możemy się domyślać, bo odpowiedzi nie poznamy. Ich stosunek do małżeństw dorosłych mężczyzn z nieletnimi? Również nie uzyskamy odpowiedzi. Fakt, że w pewnym momencie wyrzucono iluś chłopców z sekty, bo tak zdecydował prorok, chcący zatrzymać więcej dziewcząt? Brak komentarza poza stwierdzeniem, że taka była wola i decyzja proroka. Na szczęście mężczyźni reprezentujący organy ścigania są wylewniejsi, opisując jakie działania doprowadziły do zatrzymania i skazania lidera sekty.

Mężczyźni, którzy żyli w poligamicznej sekcie, gdzie dziewczynki były żonami starców i uprawiały z nimi seks, zapobiegawczo milczą, a twórcy nie ciągną ich za język.

Tymczasem pytań pojawia się sporo, począwszy choćby od podstawowego: co za ojciec oddaje niepełnoletnią córkę, dziecko jeszcze, w ręce dorosłego mężczyzny mając świadomość, że ów mężczyzna będzie oczekiwał od dziecka stosunku seksualnego? Jak zmanipulowanym trzeba być, by zgodzić się na seksualną przemoc względem własnego dziecka pod sztandarem wiary i religii w XXI wieku?

Dokument, który rodzi więcej pytań niż dostarcza odpowiedzi

Pytań bez odpowiedzi po tym dokumencie jest jednak znacznie więcej. Skupiając się na opowieściach o poligamii i żonach, stojących w kolejce do męża by ucałować go na dobranoc, dziewczynkach oddawanych na żony dorosłym mężczyznom i dzieciach wywożonych na oddalone ranczo oraz wzajemnej kontroli by nie poruszać tematów drażliwych, twórcy pominęli dość istotne dla istoty dokumentu kwestie. Nudniejsze, mniej elektryzujące niż dorosły mężczyzna uprawiający seks z 12-latką, ale dla istoty dokumentu kluczowe.

Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, a na jakie nie uzyskujemy odpowiedzi, to jak wyglądało zarządzanie taką strukturą i pozyskiwanie dochodów? Pytanie wraca ze zdwojoną siłą pod koniec dokumentu, gdy twórcy opisują ucieczkę Warrena Jeffsa przed organami ścigania. Wspominana jest niebagatelna kwota, której samozwańczy prorok żądał co tydzień. Skąd pochodziły pieniądze? Kto nimi zarządzał? Jak wyglądała formalna struktura sekty, jej organizacja na tzw. papierze? Dlaczego władze Stanów Zjednoczonych "nie zakręciły kurka", blokując dostęp do kont bankowych?

Po macoszemu również potraktowano samą postać Jeffsa i jego najbliższe otoczenie. Nie dostajemy odpowiedzi na pytanie, kto pomagał Warrenowi zarządzać strukturą sekty, kto pilnował finansów, kto i jak nagrywał oraz gromadził nagrania, które ostatecznie zajęły całe pomieszczenie w budowanej na Zion Ranch świątyni, kto "bronił" sekty na tzw. świecie zewnętrznym - mam tu na myśli prawników, którzy takim organizacjom są niezbędni. O Jeffsie słyszymy od innych, twórcy przedstawiają fragmenty z sali sądowej, nagrania jego rozmów z jedną z żon i członków jego sekty z więzienia. Brakuje głębszej analizy lidera sekty i jego osobowości, zaś w nadmiarze mamy wyznania byłych członków. Tylko od kiedy katharsis ofiar przed kamerą można nazwać dokumentem?

Ocena: 6/10.
Magdalena Bohdanowicz
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto