MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

30 lat ze śpiewem

<br> Rozmawiał Piotr Brysacz<br>
Kurier Poranny: Potrafi Pan zliczyć, ile osób przewinęło się przez te 30 lat przez chór? Edward Kulikowski: Jeśli miałbym bawić się w rachmistrza, to liczenie obejmowałoby 29 lat, ponieważ przez pierwszy rok zespół ...

Kurier Poranny: Potrafi Pan zliczyć, ile osób przewinęło się przez te 30 lat przez chór?

Edward Kulikowski: Jeśli miałbym bawić się w rachmistrza, to liczenie obejmowałoby 29 lat, ponieważ przez pierwszy rok zespół prowadził Jerzy Śródkowski. Ilu ich było? Hm... Trudno byłoby powiedzieć. Na pewno grubo ponad 400 osób. Liczę oczywiście tych, którzy śpiewali rok albo dłużej. A licząc z tymi, którzy nie wytrzymywali roku i odchodzili po kilku miesiącach, to byłoby ich ponad 500...

Jakie są losy byłych chórzystów? Dochodzą do Pana jakieś informacje na ich temat? Robią muzyczne kariery?

Znam losy przede wszystkim tych, którzy... w chórze zostają po ukończeniu studiów, a jest ich trochę. Właśnie z tego powodu przyjęliśmy nazwę "akademicki", a nie "studencki", bo jeśli ktoś po ukończeniu studiów nadal chce w chórze śpiewać, to przecież nie można mu tego zabronić...
A losy tych, którzy z chóru odeszli są bardzo różne. Zazwyczaj dowiaduję się o nich przy okazji jubileuszy, które organizujemy cyklicznie co pięć lat. Nasz chór nie jest chórem zawodowym, więc ludzie, którzy z niego wyszli nie robią jakichś oszałamiających muzycznych karier. Jednak są to ludzie bardzo zdolni i część z nich nadal zajmuje się muzyką. Prowadzą zespoły wokalne, jeżdżą na konkursy i przeglądy, na których spotykamy się co jakiś czas...

Zjeździliście kawał świata, występowaliście na wielu festiwalach, miejsca na odnotowanie wszystkich sukcesów trzeba by poświęcić sporo... A mnie interesują wpadki. Pamięta może Pan tę największą?

Tak... To była - powiedziałbym - na szczęście wpadka z miękkim lądowaniem. To był bodaj 1981 rok i nasz pierwszy duży festiwal - festiwal pieśni o ojczyźnie organizowany w Kraśniku. Dziwna rzecz, bo w tamtych czasach rzadko kościół współpracował z władzami miejskimi. W Kraśniku to się udało - próby były w kościele, a I sekretarz i inni włodarze wcale z tego tytułu festiwalu nie bojkotowali.
W przygotowanym na konkurs utworze było jedno dość trudne zakończenie - taka muzyczna ruletka, ryzyk-fizyk: albo się w dźwięk czysto trafi i jest dobrze albo nie i tragedia. Z tym zakończeniem chór zawsze sobie jakoś radził, a na próbie generalnej trafić nie może ani razu. Ile robiliśmy do tego zakończenia podejść, nie pamiętam. W każdym razie ani razu czysto nie zaśpiewaliśmy. No cóż, spakowałem manatki, powiedziałem dziękuję i czekamy na koncert. No i wreszcie przyszedł czas na występ. Nie muszę mówić, jak się czułem, gdy doszliśmy do zakończenia. Dałem więc znak i zamarłem, ręce mi drżą, ale słyszę, że trafili! Po raz pierwszy i ostatni na tym festiwalu. Odetchnąłem z ulgą.

Takich przygód było więcej?

Oczywiście! Pamiętam także doskonale koncert w naszej filharmonii w 1984 roku. Wtedy po raz pierwszy wykonywaliśmy z orkiestrą mszę Haydna. Dyrygował Tadeusz Chachaj, a ja przygotowałem chór i siedziałem na widowni. Wtedy przeżywam największe katusze, bo znam wszystkie słabe punkty, wiem, co się, nie daj Bóg, może wydarzyć i czekam - czy się wydarzy czy też nie...
Siedzę więc na tym koncercie, orkiestra zaczyna grać, leci jakiś akord, po którym wiem, że chór ma wejść, lecz... nie wchodzi! Cisza... Po pewnej chwili wchodzi jeden głos, potem drugi, potem trzeci i słyszę, że bractwo zaczyna się jakoś łapać i śpiewać chóralnie a nie solo. To wszystko dzieje się w ułamku sekundy, a ja umieram na tym fotelu ze wstydu, bo przecież mieli wejść równo, jako chór, a weszli pojedynczo.
I nagle siedzący obok mnie Krzysztof Dzierma, nasz białostocki uznany kompozytor, trąca mnie w łokieć i mówi: - Pięknie to Edziu rozpisałeś... Kiwnąłem głową z mądrą miną, ale ile stresu i emocji przeżyłem - tego się nie da opisać... Człowiek nie jest maszyną, więc jakieś takie drobne potknięcia zawsze się zdarzały, ale wiem też po 30 latach pracy, że ten zespół umie się bronić nawet w trudnych sytuacjach. I tylko koneserzy, którzy znają bardzo dobrze dzieło mogą się tyko zorientować, że ktoś się tam gdzieś lekko potknął...

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialystok.naszemiasto.pl Nasze Miasto