Do jednego z białostockich komisariatów zgłosiła się 53-letnia białostoczanka aby zgłosić kradzież swojego telefonu komórkowego. Kobieta oświadczyła, że około godziny 14.00 czekała na autobus na przystanku na ulicy Piasta. Mówiła, że korzystała tam ze swojego aparatu, a potem schowała go do kieszeni żakietu. Dopiero po godzinie 17.00, gdy jej mąż zadzwonił na telefon domowy i zapytał czemu nie odbiera komórki zorientowała się, że urządzenie zniknęło.
Zarzekała się, że nie mogła jej zgubić i na pewno nie wypadła jej z kieszeni. Z relacji wynikało również, że obok niej na przystanku stał dziwnie ubrany mężczyzna, którego rysopis podała funkcjonariuszom. Twierdziła, że to właśnie on mógł być złodziejem. Wartość skradzionej Nokii oszacowała na około 170 złotych. Po dwóch dniach zgłaszająca kradzież kobieta znów pojawiła się na komisariacie, ale tym razem już ze swoją komórką. Okazało się, że aparat najprawdopodobniej wypadł jej z kieszeni jak była w piwnicy i cały czas tam leżał.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?